Elżbieta Depta

Miś albo historie rodzinne

Jesteś moim synem. Ale nie tym, którego sobie wymarzyłem. Jesteś tym, który przyszedł na świat.

Stanisław Lem „Szpital Przemienienia”

POSTACI

DZIEWCZYNKA Z MISIEM
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
MIŚ SMUTEK
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
CHŁOPIEC Z WYMYŚLONYM MISIEM

 

CHŁOPIEC ZE ZGUBIONYM MISIEM
SĘDZIAMIŚ
ŁAWA PRZYSIĘGŁYCH MISIÓW
NIEISTNIEJĄCY MIŚ
WYMYŚLONY MIŚ

 

MIŚ OBROŃCA
Miś jest postacią i rekwizytem równocześnie.
Miś pachnie łzami, które o niego wytarto, brudem i starą szafą. Miś nie był prany od wielu lat. Miś siedział w kącie i nikt o nim nie pamiętał. Chodziły po nim pająki, osiadał na nim kurz. Miś nasiąkał brudem i nasiąkał ciszą. Cierpliwie czekał, bo miś nie pamięta złego, miś zawsze wybacza.
Misie są różne, małe i duże, wyobrażone i niewyobrażone, sprzedane, wyrzucone, pachnące naftaliną i pachnące nowością, ukochane i te zapomniane, ale zawsze lojalne.
Miś wszystko pamięta, o każdej zgubie, o każdej stracie.
Miś mówi cicho. Czasem szeleści. Miś jest mały, nie słychać go dobrze.
Miś musi krzyczeć, inaczej nie słychać misia. 
Miś ma też watowane serduszko, na które składa przysięgę. 
Miś misiowi misiem.
Miś to miś.

Na zasłoniętą kurtynę świeci reflektor. Biją werble. Pojawia się Miś Smutek, wysłużony, powycierany ale bardzo żwawy.

MIŚ SMUTEK
Witam państwa tego wieczoru, witam państwa tego wspaniałego wieczoru, kiedy opowiadam. Kiedy opowiadam ja. Jestem opowiadaczem nad opowiadaczami. Mam uszka do słuchania i pyszczek do opowiadania. 
Pamiętacie te czasy, kiedy na kolankach w kościółku modliliście się? Kiedy patrzyliście w stronę ołtarza z nadzieją i wielkim wyczekiwaniem, kiedy, ach kiedy ta msza się skończy. W tym ciemnym miejscu, w tym ciemnym kościółku, do którego iść trzeba. I kiedy po spowiedzi, po puknięciu w konfesjonał czuliście się lżejsi niż aniołek wigilijny, niż baranek z cukru wielkanocny. 
Te czasy, kiedy śnieg jeszcze padał a zima była zimą a lato latem, a jesień jesienią a wiosna wiosną. Wtedy braliście swoje saneczki, szliście na pobliską górkę i zjeżdżaliście raz za razem, aż się wam nie znudziło, aż rękawiczki nie przemokły, a czapka nie spadła na oczy. 
A pamiętacie ten czas, kiedy szliście do szkoły, sami krok za krokiem i nikt was nie prowadził za rączkę, jak wy teraz prowadzicie swoje dzieci, tylko sami żeście szli? Zuchy, same, samodzielne. 
A pamiętacie te czasy kiedy biliście się z rodzeństwem do pierwszej krwi i nikt nie przerywał zanim krew się lać nie zaczynała, no bo skoro się nie leje… Albo kiedy brat dusił poduszeczką ale tylko do utraty przytomności.  Tylko do utraty, bo potem odpuszczał, potem przestawał. 
Dwa wdechy, dwa wydechy. Złość nie przechodzi? Nie mija? A rozrachunek życiowy jaki jest? Na korzyść, czy na niekorzyść? Tak myślałem…
Mam ucho na łzy, mam ucho na skargi. Patrzcie, mam oczka, takie zaszklone, wydrapane, o, jedno wypada. Poczekajcie, zaraz je sobie włożę. (wyjmuje oko i wkłada na miejsce)
Noska też nie mam. Już dawno mi urwała. Ale to mi nie przeszkadza. Nie, nie, absolutnie mi nie przeszkadza. 
Tak, jestem stary. Mam 33 lata. W życiu misia to bardzo dużo. 
Haha, hihi, nie ma się czym przejmować. 
Przytulamy?
Nie chcecie. No troszkę podśmierduję, to prawda. Ale ile łez o mnie wytarto, ile razy mnie ciamkano, ile razy rzucano w kąt, ale to nic strasznego. Czasami leżałem i się kurzyłem. Warto było, odpoczywałem. Dla miłości to wszystko. Od tego jestem, żeby mnie kochano. Kochajcie mnie. Nie bójcie się. Nie lękajcie się. Od tego jestem. Jestem tu dla was. Otwórzcie ramiona. Otwórzcie ręce. Hej! Pam pam!

P L A C  Z A B A W

Plac zabaw, oświetlony ciepłym światłem popołudnia. Z czasem popołudnie zamienia się w wieczór a światło z pomarańczowego staje się czerwone. 

Piaskownica jest kwadratowa, a w jej środku znajduje się usypany małymi rączkami zamek z piasku. Zamek ma kształt niemalże idealnego stożka o gładkich ścianach. Patrzących na zamek nachodzi silna ochota, aby go jak najprędzej zrównać ziemią.

Dziewczynki bawią się w piaskownicy.

DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Ziemia?
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
To jest dół. Wlałam tutaj wodę.
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
Nie przejdziesz przez ten płot. 
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Przejdę.
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
Idź, przejdź przez bramkę. Nie przejdziesz.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Umiem.
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
Nie umiesz. Idź tam się bawić. Będę patrzeć, jak się bawisz.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
O, tutaj jest mrówka.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Zasypmy ją piaskiem.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Nie.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Ona gryzie.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Nie ugryzie cię.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Teraz jest pod piaskiem, przygnieciona. 
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Ona umarła.
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
Po co ją zasypałaś? Teraz nie żyje.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Mogłaś ją wyciągnąć, o tam, wtedy wzięłabym ją do wiadereczka i by sobie poszła.
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
Teraz już jest pod piaskiem i nie żyje.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Chodźmy się bawić na huśtawki.
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
Kto ostatni na huśtawce ten ma syfa!
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Poczekajcie na mnie!
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
Ty masz syfa. 
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Kto się jej dotknie ma syfa.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Syf!

Dziewczynka z Misiem zostaje sama w piaskownicy i wpatruje się w martwą mrówkę. Zaraz jednak wstaje i biegnie się huśtać.

H U Ś T A W K I

Nigdy nie wypowiadam słowa na ś.
Słowo na ś jest zakazane.
 
Nie wypowiadam go, kiedy jestem sama, ani w twojej obecności.
 Nie używam go nigdy.
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
Ale to słowo na ś jest najstraszniejsze.
DZIEWCZYNKI RAZEM

ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś.

DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Ś.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Ale nie moje Ś.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
To nie ja mam Ś.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Ś. Mamy.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Albo Ś. Taty.

Ś. Mamy        Ś. Taty

DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
Albo, że tata boi się swojego Ś.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Mama też się boi, ale o tym nie mówi.
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
I że piją, i przez to wydarzy się Ś.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Albo, że zrobią Ś.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Sobie nawzajem.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Zadadzą sobie Ś.
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
Tak się pokłócą, że rzucą się na siebie nawzajem, i wyniknie z tego Ś.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Albo ktoś z nich weźmie nóż, i sam sobie zrobi Ś.
DZIEWCZYNKI RAZEM
Będzie Ś.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Do mnie przyjdzie alien, i zrobi mi Ś.
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
Albo pantera.
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
Tata boi się, że jest chory i to skończy Ś.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Dlatego pije.
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
Pije, bo się wstydzi.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
A wstydzi się, że będzie Ś.
DZIEWCZYNKI RAZEM
Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś. Ś.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Mama jest zmęczona, i chyba czasem myśli o Ś.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Chciałaby Ś, bo gdy nadejdzie Ś…
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
Będzie mniej zmęczona.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Ale tak naprawdę, bardzo boi się Ś. I nie chce Ś.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Ona chce Ż. Ż. Ż. Ż. Ż.
DZIEWCZYNKI RAZEM

Ż. Ż. Ż. Ż. Ż. Ż. Ż. Ż. Ż. Ż. Ż.

Ż.

DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Haha. Nikt u nas nigdy nie mówi o Ż. Na przykład ciesz się Ż…. Albo będzie Ż. i  zobaczymy. Albo ż. Ż. Ż.. jest nowelą.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Mama chce Ż.
DZIEWCZYNKI RAZEM
Bardzo chce Ż.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Ja też chcę Ż. Ale boję się Ś…
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
Że zaraz nastąpi, że zaraz przyjdzie, że stoi tuż za rogiem.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
I mam kolejne słowo, które jest, ale którego nie używam. To słowo na S. S. S. S. S. s.s.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
 s. jest cały czas ze mną. A cały czas to znaczy cały czas.
DZIEWCZYNKI RAZEM
CAŁY CZAS.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Jak idę spać.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Jak mówię zdrowaśki dziewięć razy i nie mniej i nie więcej. Bo trzy razy trzy. (modli się na pokaz)
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
Jak się budzę rano, i myślę, co to będzie. Jak słucham na schodach, co się stanie. Jak idę do szafki, i sprawdzam, czy jest flaszka.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
A mój tata, kiedy chce Wu, to idzie do piwnicy i udaje, że pali w piecu. A tak naprawdę to pije Wu.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
A mój tata nigdzie nie idzie. Po prostu podchodzi do szafki, albo do buta i wyciąga Wu.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Aaaaa twój chowa Wu w bucie?
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Tak.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Mój chowa za piecem. I on myśli, że my nie wiemy, gdzie ta Wu jest schowana. Że jest schowana w bucie albo w szafce.
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
Wczoraj mówi: „mówicie, że piję? Ja nie piję. No gdzie jest ta flaszka?”
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Mój mówi, ja nie piję, ja palę w piecu.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
I po Wu ani śladu?
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
Ani śladu.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Ale jest butelka.
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
No jest, jest w śmietniku.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Ale to zawsze może być stara butelka.
DZIEWCZYNKA ZE ZGUBIONYM MISIEM
Nie jego butelka.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Podrzucona.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Więc on idzie do pieca. Żeby palić w piecu. A nie żeby pić Wu.
Wu tam nie ma.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Bardzo was lubię, bo możemy sobie pogadać o S.
DZIEWCZYNKI
Bardzo cię lubimy, bo możemy pogadać o Wu.
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
I o tym co robią nasi tatkowie, kiedy udają, że robią coś zupełnie innego, a tak naprawdę to…
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Oni nic nie robią.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Albo robią coś, żeby wreszcie przestać bać się.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Bać się Ś oczywiście.

Dziewczyna z Misiem zostaje sama na huśtawce.

DZIEWCZYNKA Z MISIEM (śpiewa)

Śmierć przez nieważność,

Śmierć przez zapomnienie,

Strach przed śmiercią,

Przed unicestwieniem

P R O C E S
Nie wiem, skąd się tam znalazłem, kiedy otworzyłem oczy, już tam byłem. Siedziałem na krześle. On wyłonił się z ciemności. Był zupełnie mały i dokładnie taki jak dawniej. Nie byłem przestraszony, oczekiwałem czyjegoś przyjścia, chociaż nie spodziewałem się, że to będzie właśnie on. Stanął w kącie i patrzył na mnie z oddali, jakby czekał na moje przyzwolenie.
Moją uwagę przykuły oczy. Dwie małe plastikowe kuleczki, starte od ciągania go po podłodze. Patrzył na mnie chwilę. Na mój przyzwalający gest, zaczął iść w moją stronę. Mała łapka za małą łapką. Chwilę czasu zajęło mu, zanim był obok mojej stopy i zaczął gramolić się na moje kolana. Wziąłem go na ręce. Ważył tyle co kiedyś, czyli prawie nic. Pachniał strychem i starą szafą. Z niezaszytej dziury pod pachą wystawały mu kłębki materiału, którym był wypełniony. Płaski pyszczek bez nosa był brudny i szary.
 Witaj powiedział. Dźwięk jego głosu przenosił mnie w znajome miejsce, gdzie nie myślałem o tym, co będzie pojutrze.
 Misiu. Smutku. Jesteś.
 Jestem. Przyszedłem po ciebie. Wszyscy na ciebie czekają.
Nagle zdałem sobie sprawę, że nie jesteśmy sami. Z kątów zaczęło wychodzić więcej misiów. Niektóre były mi znajome, należały do innych dzieci, które kiedyś znałem, ale dzisiaj już nie pamiętam ich imion. Były też takie, których nie znałem, być może nigdy ich nie widziałem. Jedne w idealnym stanie, inne nadszarpnięte zębem czasu, pełne ran zadanych z nadmiaru miłości. Były takie, z których niewiele zostało. Pokraczne główki trzymające się na strzępach futerka. Głowy całe czarne od całusów i zaschniętej śliny. Wydrapane oczy, które zgubiły się dawno temu. Pożarte przez pieski. Było też wielu inwalidów pozbawionych kończyn, jeden z weteranów miłości nie miał ucha może odpadło pod naporem szeptów, przyjęło zbyt wiele marzeń i niespełnionych nadziei. Powoli misie gramoliły się z otaczającej mnie ciemności. Szeptały przy tym, śmiały się, coś sobie opowiadały, były wyraźnie podekscytowane.
Na samym końcu pojawił się on. Najstarszy z misiów. Właściwie tego, że jeszcze jest misiem można było się domyślić jedynie po jego kształcie: misiowym brzuszku, głowie pozbawionej oczu i  uszu, dziurze, która kiedyś była jego pyszczkiem. Czyja ręka stworzyła tego najdzielniejszego z dzielnych pocieszyciela nie wiadomo. Stał wśród nich, otaczany zasłużonym szacunkiem.
Misie zaczęły zajmować miejsca. Z ciemności wyłoniło się podium, na które zaprowadzono najstarszego. Ktoś do łapki włożył mu młotek. Zrozumiałem. Najstarszy jest sędzią a ja mam uczestniczyć w procesie. Czyj miał to być proces? Dlaczego ja?
Poproszę o ciszę zakrzyknął najstarszy Sedziamiś i uderzył młoteczkiem.
 Zebraliśmy się tutaj na sąd. Czy jest oskarżyciel? Czy jest obrońca? Czy jest nasz najważniejszy świadek?
Z tłumu misiów zaczęły wyłaniać się pojedyncze postaci. Jedną z nich był miś o wyjątkowo srogim wyglądzie. Tam, gdzie powinny znajdować się jego oczy, ziały dwa puste oczodoły. Z jednej z dziur wystawała nitka. Pyszczek misia był całkiem nieźle zachowany, wykrzywiał się jednak w grymasie szyderczego uśmieszku.
Oskarżyciel obecny powiedział Miś Oskarżyciel głosem chrapliwym, jak gdyby w swym misiowym życiu wypalił niejedną paczkę papierosów.
Z tłumu wyłonił się drugi miś. Był znacznie większy od oskarżyciela, dużo mniej zużyty i znacznie bardziej puchaty. Głos miał bardzo niski, wymamrotał powoli:
Obrońca obecny usiadł spokojnie.
Jeszcze ja zaskrzypiał mój Miś z dzieciństwa świadek tych wszystkich wydarzeń.
Zatem czas wprowadzić oskarżonych! zaskrzeczał Sędziamiś.
To interesowało mnie najbardziej w tej przedziwnej sytuacji. Chciałem dowiedzieć się, nad kim sąd będziemy oglądać. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu do pokoju wprowadzono dwójkę małych dzieci. Wyglądały bardzo smutno i dziwnie znajomo.
Dziewczynka miała ciemne włosy, smutne piwne przenikliwe oczy i ubrana była w kostiumik, który przypominał strój góralski. Sprawiał wrażenie, że jakaś wytworna mama przebrała ją w ten sposób na jakiś bal przebierańców. Chłopczyk był bardzo chudy, a minę miał zaciętą. Był ubrany w kostium stracha na wróble. Na jego twarzy malował się upór, zdecydowany brak chęci przyznania się do jakiejkolwiek winy.
Zaczynamy proces! Sędziamiś uderzył swoim młoteczkiem.
 Zebraliśmy się tutaj, aby osądzić tą dwójkę oskarżonych, Chłopca ze Zgubionym Misiem i tą Dziewczynkę bez Misia. Ciąży na nich wina nie zajmowania się tą oto tutaj przybyłą Dziewczynką z Misiem.
To powiedziawszy Sędziamiś wskazał na mnie. Bardzo się zdziwiłem, ponieważ zawsze wydawało mi się, że jestem jednak chłopcem. Tak mi się wydawało, ale najwyraźniej w tym śnie, albo w tej zwidzie tak nie było.
Spojrzałem jeszcze raz na dwójkę oskarżonych. Teraz zobaczyłem wyraźnie to, co w pierwszej chwili było niewidoczne. Dziewczynka o ciemnych oczach łudząco przypominała moją mamę, taką, jaką zapamiętałem ze zdjęć z dzieciństwa. Kostium góralski dostała od rodziców podczas wycieczki do Zakopanego. Pozowała w nim do zdjęcia z białym misiem, z którym można było zrobić sobie zdjęcie na Krupówkach. Chłopiec przebrany za stracha na wróble, był moim ojcem. Pamiętałem z rodzinnych opowieści, jak opowiadał o swojej roli w teatrzyku szkolnym. Musiał być wtedy w jednej z pierwszych klas szkoły podstawowej.
Oboje wyglądali bardzo niepewnie. Patrzyli też na mnie, ale zdawali się mnie nie poznawać. Ciężko, żeby przewidzieli jako dzieci, że kiedyś będą razem i spłodzą mnie jako potomka. Rozpoznanie mnie mógł utrudniać fakt, że przecież tutaj występowałem nie jako mężczyzna a jako mała dziewczynka! Poczułem współczucie do tej pary dzieciaczków. Chciałem, aby misie dały im spokój. Miałem nawet krzyknąć, żeby misie ich zostawiły, ale wtedy Miś Oskarżyciel zabrał głos:
 Oto para rodziców tej dziewczynki. Zostaną osądzeni. Oskarżeni są przez tą oto Dziewczynkę z Misiem o nie odbieranie z przedszkola na czas, wystawianie na tęsknotę nieustającą, męczącą, bolesną. Zapominanie o urodzinach, nie słuchanie próśb, nie słuchanie opowieści, pozostawianie samej sobie wobec świata złego i okrutnego. Tej urazy, tych żalów, po dziś dzień dziewczynka ta zapomnieć nie może. Ale nade wszystko nie zapomni, że ci tutaj obecni jej rodzice zajęci zajętościami swoimi, nigdy jej nie przytulali!
Szmer wielkiej trwogi i dezaprobaty poniósł się wśród misiów. Akt oskarżenia przypomniał wszystkie dawne urazy, które żywiłem wobec rodziców. Przed chwilą chciałem jeszcze stawać w ich obronie, ale teraz poczułem, jak ziarenka żalu kiełkują we mnie i rozrastają się do rozmiarów ogromnej rośliny o trujących liściach. Wszystko, co powiedział oskarżyciel, było prawdą. Łzy napłynęły mi do oczu. Teraz miałem ochotę wykrzyczeć swój gniew. Zakrzyknąć: „To wszystko prawda! Najwyższy wymiar kary!”. Tego jednak również nie uczyniłem, bo sędzia powołał świadka.
Powołuję na świadka Misia Smutka powiedział Sędziamiś, a z szeregu misiów wyłonił się ten, który po mnie pierwszy przyszedł mój miś z dzieciństwa, nazywany przeze mnie Smutkiem. Patrzyłem, jak przedziera się przez tłum misiów, dziarsko i pewnie. Nazywałem go Smutkiem, bo przez lata przytulania zmarniał bardzo, wyglądał smutno i żałośnie. Innym powodem było pewnie projektowanie na niego moich własnych smutków, do których miałem liczne powody. Kiedy chciałem dodać sobie i jemu odwagi, wieszałem mu na szyi magiczny amulet, który czynił z nas bohaterów. Wtedy nic nie było nam straszne i nie baliśmy się niczego.
Czy na swoje watowane serduszko przysięgasz mówić prawdę, prawdę i tylko prawdę, lub niech pochłoną cię wieczne pustki? zapytał Misia Smutka Sędziamiś.
 Przysięgam na me watowane serduszko.
 A więc miś misiowi misiem. Mówże misiu, co twoje uszka słyszały, a co twoje oczka widziały?
 Jestem misiem tej dziewczynki, już 33 lata. Nazwała mnie Smutkiem, ale sama była zawsze smutna i samotna. Nie zaznała wiele radości, nie zaznała wiele szczęścia. Przytulała mnie często.
 Jak często?
 Rano po obudzeniu, i przed pójściem spać. Od całusów sczerniało mi uszko, od przytulania odpadł pyszczek.
Brak, brak, brak! zakrzyknęły misie.
Przytulanie misia pokazuje braki w przytulaniu mamusi i tatusia! krzyczał oskarżyciel.
Cisza! przerwał Sędziamiś. Niech skończy mówić.
Dziewczynka przytulała mnie, przytulała. Ocierała o mnie łezki. Ile łezek we mnie wsiąkło! Aż spleśniałem od środka. Od trzymania za rączkę odpada mi ramię Miś Smutek zaprezentował wyłażący spod jego paszki puch, stary i sczerniały.
Brak!Brak! krzyczały nie mogąc opanować emocji misie.
 Cisza!! zakrzyknął raz jeszcze Sędziamiś.
 Gdzie są misie tych dzieci?
Tu jestem! powiedział niski głos. Należał on do dużego, puchatego misia. Był prawie nowy i mięciutki.
Kim jesteś misiu? zapytał Sędziamiś.
Jestem Wymyślonym Misiem tego chłopca powiedział miś.
Wymyślony miś, wymyślony! szeptały misie.
Jak to „wymyślonym”? zapytał Sędziamiś.
Chłopiec nie miał misia… Więc mnie wymyślił powiedział spokojnie Wymyślony Miś.
Nie miał, nie miał misia! szalały misie zdjęte zdziwieniem pomieszanym z trwogą.
Brak misia oznacza wielki brak! wtrącił Miś Obrońca.
Co z misiem oskarżonej dziewczynki? zapytał Sędziamiś. Zaległa cisza. Wszyscy wypatrywali przyjścia kolejnego misia, ono jednak nie następowało. Tylko dziewczynka chlipała cicho.
Gdzie jest twój miś dziewczynko? zapytał Sędziamiś.
Bo ja… wychlipała Bo ja nie miałam nigdy misia!
Nie miała misia, nie miała misia…! Wrzawa wśród misiów była większa niż dotychczas. Wydawać by się mogło, że misie po raz pierwszy zetknęły się z nieistnieniem.
Nie miałaś misia dziewczynko? Nawet wymyślonego? w głosie Sędziegomisia można było usłyszeć współczucie pomieszane z niedowierzaniem.
Nie miałam, proszę misia, nie miałam… dziewczynka zanosiła się łzami. Teraz ja miałem ochotę ją przytulić, albo podać jej Misia Smutka do potrzymania.
Niech przybędzie Nieistniejący Miś! zarządził Sędziamiś.
Z mroku wyłoniła się kolejna postać. Była malutka, był to taki miś jakiego można kupić w kiosku. Bardziej jak breloczek do kluczy. Podreptał powoli w stronę oskarżonej dziewczynki.
To ty misiu! wykrzyknęła Całe życie na ciebie czekałam!
Rzucili się sobie w objęcia, misio swoimi małymi łapkami próbował ocierać dziewczynce łzy.
Teraz wszystkie misie wpatrywały się w tą parę, podnosiły okrzyki radości i klaskały w swoje puchate łapki, jeśli wciąż je miały.
Cisza! raz jeszcze Sędziamiś musiał użyć swojego młoteczka Przejdźmy zatem do głosowania.
W jednym momencie misie umilkły. Setki małych oczek wpatrywały się w Sędziegomisia.
Wobec tych dzieci padły poważne oskarżenia Sędziamiś wskazał na siedzących cicho rodziców. Z ust taty nie znikał uśmieszek, na kolanach trzymał wymyślonego misia, miętolił nerwowo jego puchate futerko. Mama się nie uśmiechała, przytulała z całych sił malutkiego Nieistniejącego Misia. Miała szeroko otwarte oczy, wydawało mi się, że niemalże słyszę jak przełyka ślinę pełna trwogi i przerażenia.
Przed nami stoi dwoje dzieci, rodzice tej dziewczynki. Oskarżono ich o nie przytulanie własnego dziecka. Podczas procesu wysłuchaliśmy oskarżenia, wysłuchaliśmy świadków, wysłuchaliśmy oskarżonych. Teraz misie wszystko leży w waszych łapkach. Głosujcie zgodnie z tym, co podszepnie wam wasze watowane serduszko. Głosujcie mądrze i roztropnie. Miś misiowi misiem. Kto jest za tym, aby oskarżeni mama i tata skazani zostali na karę wiecznej samotności w pustkach wiecznych i w wiecznym braku?
Serce biło mi jak oszalałe. Wymiar wiszącej nad rodzicami kary wydał mi się niewspółmierny do winy. Czy misie teraz pokażą ciemną, okrutną stronę swojej natury? Bałem się, czy podniosą łapki, czy skażą moich rodziców na wieczne pustki i wieczny brak.
Oczka misiów jarzyły się złowrogo. Zdawało mi się, że w półmroku widzę tylko ciemne oczodoły, w których kryją się guziczki oczu, albo z których zionie pustka.
Ku mojej wielkiej uldze, do góry nie podniosła się żadna łapka.
Kto zatem jest za uniewinnieniem oskarżonych? łapki misiów wystrzeliły zgodnie w górę.
 Zatem ogłaszam, że te oto dzieci są niewinne! wykrzyknął Sędziamiś i uderzył młoteczkiem.
Na twarzach rodziców malowały się uśmiechy pełne ulgi, radośnie przytulali się do swoich misiów.
Wszystkie misie zaczęły radośnie wiwatować i śmiać się.
Ja też przytulałem Misia Smutka z całych sił. Całowałem go po pyszczku i po jego plastikowych oczkach.
Misiu!Misiu! Udało się udało… szeptałem jak głupi, ocierając o niego łzy.
Nagle zorientowałem się, że dookoła mnie jest cicho i przebywam w absolutnej ciemności. Na moich kolanach nie było Misia Smutka. Wszystkie misie zniknęły.
Zegar wybił czwartą rano.

ALTERNATYWA

Z przerażeniem obserwowałem, jak do góry podniosła się jedna łapka, a za nią kolejna, a potem następna… Próbowałem liczyć ilość podniesionych do góry łapek, ale szybko spostrzegłem, że na pewno mają już większość. Zdałem sobie sprawę, że w górę podniesione zostały wszystkie łapki oprócz Wymyślonego Misia i Nieistniejącego Misia i Zgubionego Misia, które teraz tuliły się do swoich właścicieli.
Na twarzach rodziców malował się strach i przerażenie.
Zatem ogłaszam, że te oto dzieci są winne! wykrzyknął Sędziamiś i uderzył młoteczkiem.
Na pyszczkach misiów pojawiły się złowrogie uśmieszki. Słychać było tylko szmery ocierania się futerka o futerko.
Przerażeni, tulący misie rodzice zaczęli powoli znikać. Nie wiedziałem, czy to oni na moich oczach przestają istnieć, czy ciemność ogarnia nas wszystkich także mnie.
Przytuliłem się z całej siły do mojego misia.
Nagle zorientowałem się, że dookoła mnie jest cicho i przebywam w absolutnej ciemności. Na moich kolanach nie było Misia Smutka. Wszystkie misie zniknęły.
Zegar wybił czwartą rano.
Wciąż tkwiłem w tym samym krześle, na które się osunąłem zanim podali mi tabletki.

DZIEWCZYNKI JAKO DOROSŁE KOBIETY NA HUŚTAWKACH

DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Tata czasem chodził ze mną na spacer. Szliśmy, szliśmy, aż dochodziliśmy do baru, gdzie tata pił piwo. A potem wracaliśmy autobusem.
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
Mój tata kazał zawsze być cicho.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Bałaś się taty?
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
Oczywiście, że tak.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Dlaczego?
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
Bo tata był straszny i strasznie krzyczał.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Taty nigdy nie było. Tata się dorabiał.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Czego się dorabiał?
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Tata robił pieniądze. Tata ciężko pracował.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Kiedy wchodziło się do domu koło gabinetu taty, trzeba było być cicho. Kiedy przychodziły koleżanki, musiały być cicho.
DZIEWCZYNKI
Musiałyśmy być cicho.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Pamiętam, że musiałyśmy być cicho.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Zawsze robiłam to, co tata kazał.
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
Tata zabraniał mi mlaskać. Kiedy mlaskałam strasznie krzyczał. Nie podobało mu się, jak trzymam widelec. Krzyczał, że jak nie przestanę mlaskać i źle trzymać widelec to nie będzie już nigdy z nami jadł.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Moi rodzice się przytulali.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Mnie nigdy nie przytulali.
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
Widziałam, jak się przytulają.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Ale mnie nigdy nie przytulali.
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Mój tata nigdy na mnie nie krzyczał. Bo zawsze robiłam to, co on chciał.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Zawsze słuchałam mamy i taty.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Mój tata mnie nigdy nie przytulał. Mój tata sam nie miał rodziców.
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
Moi rodzice często się kłócili. Czasami mnie w to wplątywali. Mówili: idź do mamy i jej to powiedz. Idź do taty i jemu to przekaż.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Mój tata nienawidzi mojej mamy.
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
Moja mama nienawidzi mojego taty.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Kiedyś znalazłyśmy film o muszkieterach w szafce twojego taty (Dziewczynki chichoczą).
DZIEWCZYNKA ZE ŚPIĄCYM MISIEM
Mój Misio leży w domu, w którym mieszka tata. Leży w moim pokoju z dzieciństwa i pilnuje taty. Ale chyba więcej śpi niż pilnuje. Jest już bardzo stary. Ma 34 lata. To bardzo dużo jak na misia.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM BEZ GŁOWY
Kiedy mojemu misiowi odpadała głowa, brałam igłę i nitkę i mu ją przyszywałam. Brałam i przyszywałam. Ale pewnego dnia się zgubiła. I mój misio nie ma już głowy.
DZIEWCZYNKA BEZ MISIA
Miałam misia. Bardzo go kochałam, byliśmy nierozłączni. Ale pewnego dnia przyszła mama i powiedziała, że nadszedł czas oddać zabawki biednym dzieciom, które ich nie mają. I że mam oddać misia do Caritasu. Więc go oddałam. Papa misiu.
DZIEWCZYNKA Z MISIEM
Mój miś nie ma oka i nazywa się Smutek.

P O S T  S C R I P T U M: