P I O S E N K I M O J E J M A M Y
Czasy współczesne. Warszawa. Mieszkanie na Północnym Ursynowie. Poranek. Pierwszy listopada.
JAGODA
Zasłonisz okno?
SUZI
Będzie piękny poranek. Jest bezchmurne niebo.
JAGODA
A ty kim jesteś? To sen, koszmar, czy jak? Wbiłaś się tu na imprezę Dziadów?
SUZI
Drzwi były otwarte ale i tak mam klucze.
JAGODA
Dobra. Laska. Temat jest taki, że jesteś u mnie. Impreza zamknięta i już zakończona. Co ty tu w ogóle robisz i gdzie jest ten anioł?
SUZI
Jaki anioł?
JAGODA
No ten chłopak co tu był. Gabriel. Gdzie on jest? On cię tu wpuścił?
SUZI
Sama weszłam.
JAGODA
Lubisz sobie wchodzić do cudzych mieszkań, co? Dobrze. Wszystko w porządku. Wypierdalaj stąd. Nie wiem, kim jesteś a wlazłaś mi na chatę. Rozumiesz?
SUZI
Jagoda, spokojnie.
JAGODA
Skąd znasz moje imię?
SUZI
Jestem Zuza. Ode mnie masz to mieszkanie. Nie widziałyśmy się nigdy wcześniej. Tylko pisałyśmy.
JAGODA
Kurwa, sorry.
SUZI
Nic się nie stało.
JAGODA
Kompletnie zapomniałam, że napisałaś mi, że będziesz pierwszego. Tylko zrozumiałam też, że trochę później. Jest jakoś wcześnie.
SUZI
Jest bardzo wcześnie. Przepraszam, ale tak dawno mnie tutaj nie było. Bardzo dawno. Lubiłam poranki w tym pokoju. To okno jest duże, wychodzi na wschód i słońce tak ładnie odbija się od tych bloków.
JAGODA
Acha, też to zauważyłam. Też to lubię. Tylko tak z dwa razy w tygodniu a w pozostałe dni to jednak sobie zasłonię. Dwa piękne poranki w mieście mi wystarczą w zupełności.
SUZI
Bloki w słońcu. Tak nazywaliśmy to osiedle.
JAGODA
Trochę się tutaj zmieniło od twoich czasów, co?
SUZI
I tak i nie. Kim jest albo był Gabriel?
JAGODA
Taki pojeb. Nie ma go w innych pokojach albo w kuchni?
SUZI
Nie ma.
JAGODA
A w łazience albo kibelku? Może zasnął na sedesie. Rzygał tym, co zjadł i wypił, na przykład, i przybił gwoździa.
SUZI
Przykro mi ale nie ma w tym mieszkaniu nikogo poza nami.
JAGODA
Trudno. Pojeb.
SUZI
Żal ci?
JAGODA
Nie! O kurwa, skąd! Zwariowałaś! Przepraszam. Trochę przeklinam.
SUZI
To emocje.
JAGODA
Poznałam go kilka godzin temu. Była na mieście zadyma. Może słyszałaś?
SUZI
Tak, słyszałam. Nie było mnie tam. Przyjechałam w nocy pociągiem z Berlina.
JAGODA
W każdym razie on mnie wyciągnął z tłumu. Byłam w oku cyklonu. Zawsze się wpierdolę w środek jakiejś wartkiej akcji.
SUZI
I on cię wyciągnął, bo?
JAGODA
Bo mu się spodobałam. Tak mówił. Chciał poruchać po prostu. Chodzi się też na takie spędy, żeby kogoś poznać. Dzieje się tam trochę. Są emocje – jak to ujęłaś. No i w takich okolicznościach nawiązuje się szybkie i intensywne znajomości. Tak to wygląda w ogólnym zarysie. Takie sytuacje. „Gangsta’s Paradise”, „Dangerous minds”, „Młodzi gniewni”. Ty to mogłaś być na tym w kinie, co?
SUZI
Byłam na tym w kinie. Myślisz, że przyjechał tutaj z tobą, żeby cię zaliczyć?
JAGODA
Tak miedzy Bogiem a prawdą, to ja go tu ściągnęłam po to samo. Żeby jego zaliczyć.
SUZI
I co się stało?
JAGODA
No widzisz. Wymknął się. Najpierw zapatrzył się na te figurki Maryi i stwierdził, że on przy nich majtek nie zdejmie, bo kościółkowy. To mu powiedziałam, żeby wypierdalał, bo ja w innym pokoju łóżka czy też tapczanu nie mam a na podłodze walić się nie chcę. Można przecież zrobić sobie krzywdę. Nie mam też maty do jogi. Muszę sobie kupić. Później wymyślił fajną rzecz, żebyśmy przeczytali „Dziady” – ten fragment z wywoływaniem duchów. Zaimponował mi, nie powiem. Taki miał dryg do tego trochę ministranta czytającego ewangelię. Ale ładnie mówił. Znał to na pamięć. Może jest aktorem. Nie pytałam. Tylko myślałam, że to taka gra wstępna będzie. Miał kawałek sznurka tutaj i myślałam, że może mnie nim przywiąże i zrobimy coś, co nie będzie nudne. Pobawimy się w ten sposób. Nie, żeby od razu BDSM, ale takie lżejsze tematy. Ty w Berlinie siedzisz, to wiesz, o czym mówię. Ale zamiast tego wszystkiego on się wkręcił w te „Dziady” i poleciał z tym na serio. Podpalił ten sznurek. W kuchni jakieś dziwne rzeczy się działy. Czajnik zaczął sam gotować wodę. Popielniczka spadła ze stołu. Byłam już pijana i on też, więc to się samo nie robiło na pewno. Później nie pamiętam. Musiałam tu wrócić i zasnąć a on sobie poszedł – pewnie na autopilocie do domu albo do kościoła, chociaż, najpewniej do nieba. Same problemy z tymi facetami teraz powiem ci Zuza. Jak to było za twoich czasów?
SUZI
Tak samo. Tutaj nic się nie zmieniło.
JAGODA
Porażka. A jak w Berlinie? Tam chyba międzynarodówka, to można sobie przynajmniej porównać.
SUZI
Jest w czym wybierać, ale trzeba uważać. Długo można o tym mówić. Czyli Gabriel opuścił ziemski padół i jako anioł zniknął. Odleciał do nieba.
JAGODA
Dokładnie tak było, jak mówisz Zuzka. Słyszę, że nadajemy na tych samych falach.
SUZI
Może jednak zależało mu na czymś innym. Może nie jest taki, jak reszta chłopaków.
JAGODA
Ależ oczywiście, że nie jest. Dlatego sobie odfrunął jako pojeb.
SUZI
Przywiozłam ci drugą parę kluczy do mieszkania.
Chwilę później.
KRYSZTAŁ
Dobry wieczór Zuzanno.
SUZI
Cześć.
KRYSZTAŁ
Gdzie jest moja żona?
SUZI
Karmi waszego synka. I usypia go. Próbuje.
KRYSZTAŁ
Karmiłaś kiedyś piersią?
SUZI
Nie mam dzieci.
KRYSZTAŁ
Szkoda. Nie chcesz, czy nie możesz?
SUZI
Nie chcę, więc nie mogę.
KRYSZTAŁ
Sprytnie. Na pewno niejedno dziecko chciałoby mieć taką mamę.
SUZI
Gratuluję następcy tronu. Chyba liczyłeś na córkę.
KRYSZTAŁ
Liczyłem na wygraną na Służewcu w ostatniej gonitwie. Syn się urodził. Zwyczajnie. Ma fiutka. Mógł nie mieć. Dziecko to dziecko.
SUZI
Cieszysz się?
KRYSZTAŁ
Widząc cię Zuzanno, nie posiadam się ze szczęścia.
SUZI
Nie powiedziałeś jej.
KRYSZTAŁ
A ty nie przyszłaś.
SUZI
Wiedziałam, że nie odejdziesz.
KRYSZTAŁ
Wielki intelekt, tak.
SUZI
Jak twój handel?
KRYSZTAŁ
Dobrze. Znakomicie. Hossa, jak mówią na giełdzie. U ciebie też dobrze. Słyszałem, że nowa dostawa rozeszła się jak kurwy po podlaskich lasach.
SUZI
Zapalisz?
KRYSZTAŁ
Nie palimy w tym mieszkaniu. Ale możemy wyjść na balkon. Kiedy mały się dorwie do cyca, to tak szybko nie odpuści. Ja też nie odpuszczam.
SUZI
To nie zapalimy.
KRYSZTAŁ
Boisz się być ze mną sama, że wypadniesz przez barierkę albo sobie poplamisz majtki? Nie nosisz przecież.
SUZI
Moje figurki w komplecie?
KRYSZTAŁ
O tak! Twoje Święte są w komplecie. Tak, jak prosiłaś, tak też się dzieje. Słowo dotrzymane, tak. To taka pamiątka po tobie. Wspomnienie pięknych czasów. Ale teraz idą jeszcze lepsze. Kiedy patrzę na te figurki, to myślę o tobie. Wspominam cię. Bardzo często tak jest, bo często tam zaglądam, kiedy śpi mój synek ze swoją mamą. One chronią ich, tak jak chroniły ciebie. Ale myślę również o tym, że ty jesteś takim stałym elementem tego krajobrazu tutaj, wiesz? Tego osiedla. Jesteś taką figurką właśnie. Ale masz tak ładną buzię, że ci onaniści od dewocjonaliów chyba nie będą w stanie jej wyrzeźbić. Tolerujemy twoje wizyty na tym osiedlu. Jesteś w końcu legendą. Wychowałaś się tutaj. Chłopcy cię znają. Ilu chciało cię mieć, Zuzanno. Nie policzysz. Ile serc złamałaś i ile niekontrolowanych wzwodów zafundowałaś. Byłaś nieuchwytna. Kobieta – duch. Tylko ty mogłaś rozkręcić tak ten ryneczek. Dlatego szanujemy i tolerujemy. Ale nie próbuj wyskakiwać z czymś większym. Zostaw to dla siebie. Albo znajdź miejsce w Berlinie. Jeśli zrobisz tam taki biznes jak tutaj, to myślę, a nawet jestem pewien, że cię kanonizuje nasz papież. I wówczas Zuziu, takie figurki z twoim wizerunkiem będziemy sobie stawiać na półeczkach od Moskwy po Bogotę. Tylko, żeby ci tej buzi nie spierdolił jakiś frajer. Może będziesz mieć szczęście.
SUZI
Nie ma mnie tutaj. I nie będzie.
KRYSZTAŁ
Właśnie dlatego tak mi się podobasz.
SUZI
Powiedz Matyldzie, że zadzwonię. Cześć.
KRYSZTAŁ
Zuzanno?
SUZI
Słucham.
KRYSZTAŁ
Nakrzyczała na ciebie?
SUZI
Kto?
KRYSZTAŁ
Jak to kto? Moja żona.
SUZI
Nie.
KRYSZTAŁ
Nie wypomniała ci, że ją zostawiłaś?
SUZI
Nie.
KRYSZTAŁ
Że nie chciałaś od nas pieniędzy za mieszkanie i w ten sposób będzie musiała być ci wdzięczna i dłużna do końca życia?
SUZI
To były twoje pieniądze.
KRYSZTAŁ
Wiesz, po co dawałem więcej niż jest warte.
SUZI
Mnie tu nie ma.
KRYSZTAŁ
I nie będzie.
SUZI
Cześć.
KRYSZTAŁ
Zuziu! Niech cię Bóg błogosławi.
SUZI
Na wieki wieków.
Rok później.
MATYLDA
Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami, i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.
SUZI
Amen.
MATYLDA
Smacznego.
SUZI
Smacznego. Zawsze odmawiasz Zdrowaśkę na wieczór?
MATYLDA
Tak, na wieczór, kiedy zaśnie, powierzyłam go Maryi.
SUZI
Jest śliczny.
MATYLDA
Skóra po ojcu. Przyjdzie Krzyś to zobaczysz. Ma gdzieś swoje zdjęcia, jak był malutki.
SUZI
Po urodzeniu stałaś się religijna.
MATYLDA
Nie wiem. Może zawsze byłam. Na chwilę zwątpiłam, by znów uwierzyć.
SUZI
A twój mąż jest religijny?
MATYLDA
Chodzimy do kościoła co tydzień.
SUZI
To jest czy nie jest?
MATYLDA
Myślę, że wierzy.
SUZI
Nie pytałaś go?
MATYLDA
Nie. Nie pytałam. To dobry człowiek.
SUZI
Jesteś szczęśliwa.
MATYLDA
Jestem tu, gdzie jest moje miejsce. Dzięki tobie.
SUZI
Dlaczego? Bo wyjechałam i nie wróciłam?
MATYLDA
Nie, nie, nie myśl tak. Chodziło mi o mieszkanie. To, że nam je sprzedałaś…
SUZI
Dałam, dałam je tobie. Pamiętaj o tym.
MATYLDA
Wcześniej wprowadziłam się tutaj. Było nam …
SUZI
Dobrze nam było razem. Tutaj. We dwie.
MATYLDA
To był dobry czas.
SUZI
Ale krótki. Teraz jest lepszy. Dla ciebie.
MATYLDA
Dla ciebie nie jest? Mieszkasz daleko. Patrzysz na to, co się dzieje w tym kraju z dystansu. Robisz to, co kochasz. Twoje piosenki lecą na balangach.
SUZI
To nie są piosenki.
MATYLDA
Nieważne. Nigdy nie wiedziałam, jak się odnieść do tego, co tworzysz. Ale dobrze się przy tym można bawić. Chociaż Krzyś uważa, że to muzyka dla małp.
SUZI
Dla małp?
MATYLDA
Przepraszam. To jego zdanie.
KRYSZTAŁ
Myślę, że wiesz doskonale. Posłuchaj Samanto. Wstałem niedawno. Jak widzisz rozgościłem się w tym mieszkaniu. Jestem tutaj już długo. Mam jakieś przyzwyczajenia już. Jakiś reżim dnia, tak. Ty mi go zakłóciłaś. Jesteś niemiła. Starałem ci się przed chwilą przypodobać, żebyśmy jakoś spożytkowali ten czas do przyjścia mojej kapitan a twojej koleżanki. Zajęłaś pozycję na polu walki szybciej ode mnie. Też jesteś cwana. Zaprzeczyć nie mogę, tak. Nie chcę toczyć bitew w wojnie, której być nie powinno. Nie jestem agresorem, tak jak ty. Ale ja tobie to wszystko jestem w stanie wybaczyć, bo też jakoś mogę cię zrozumieć. Nikt nie uprzedził cię, że będę tutaj o tej porze i to nie jest w porządku. Nie jest. Zatem oboje jesteśmy przez kogoś w trudnej sytuacji. Niezręcznej z grubsza. Twojego pragnienia o tym, żebym sobie poszedł spełnić nie mogę do przyjścia mojej kapitan a twojej koleżanki. To jest oficjalny komunikat na kompanii. A poza tym nadal myślę o tym meczu. Nie chciałabyś się rozebrać i założyć takiego fartuszka, jaki mam na sobie? Jest jeszcze jeden w szafce. Wtedy przynajmniej bylibyśmy w czymś sobie równi.
SUZI
Wrócę wieczorem i ma cię nie być. Do tego czasu przyjdzie Matylda. Przekaż jej, że byłam i ty musisz już wyjść, bo tak powiedziała ci właścicielka mieszkania, czyli Zuzanna.
KRYSZTAŁ
Masz na imię Zuzanna. Śliczne imię. Nasza córka mogłaby mieć takie imię.
SUZI
Córka?
KRYSZTAŁ
O tym też ci nie powiedziała, prawda? No cóż. Jak to jest, że to jest koleżanka i o niczym ci nie mówi? A taka ważna jesteś w jej życiu.
SUZI
Zrobiłeś jej dziecko.
KRYSZTAŁ
Dlaczego tak brzydko mówisz Zuzanno? Co to w ogóle znaczy – zrobić dziecko? Zrobić można ciasto na placek albo kupę. Dziecko jest boskim dotknięciem. Jego się nie robi, ono się stwarza. Ty jesteś wierząca, to rozumiesz, o czym mówię.
SUZI
Spierdalaj stąd. Wieczorem cię nie ma tutaj.
KRYSZTAŁ
Och, Zuzanno Samanto, cały czas jesteś agresywna. Ale będę wierzyć, że kiedyś zagramy ten mecz na korcie centralnym imienia Matki Bożej Królowej Polski. Będę przygotowany. Umyję zęby. Szkoda, że wychodzisz tym razem, bo rakieta gotowa.
SUZI
Gdzie Matylda?
KRYSZTAŁ
Uczy się. Studiuje, to pewnie na uczelni, tak. Jakieś egzaminy, tak.
SUZI
Wiesz, kim jestem?
KRYSZTAŁ
Powiem pani szczerze, że ni chuja nie mam pojęcia z kim rozmawiam ubrany w ten fartuszek, ale lubię być zaskakiwany w bardziej kontrolowany sposób.
SUZI
Wytrzeźwiałeś?
KRYSZTAŁ
Ja nie jestem pijany i nie byłem.
SUZI
Dobrze Kryształ. Mam dla ciebie dwie informacje: złą i złą.
KRYSZTAŁ
Innych nie przyjmuję.
SUZI
Pierwsza jest taka, że jestem właścicielką tego mieszkania. Druga jest taka, że ty teraz wychodzisz stąd i już tutaj nigdy nie wracasz. Jeśli nie masz majtek, to weź sobie ten fartuch. Nie pożegnałeś się z Matyldą? Trudno. Spotkacie się na mieście.
KRYSZTAŁ
Nadal nie wiem, kto do mnie mówi. A bardziej kto wydaje mi polecenia, co mam robić. Była pani kiedyś w wojsku? Wątpię, bo ja byłem i nie widziałem tam kobiet, chyba, że na kalendarzach. Były podobne do pani z buzi. Ładne buzie miały. Cycki też. U pani dokładnie ocenić jeszcze nie mogę, ale siary nie ma na moje oko pod tą bluzeczką. Mogły być też takie wyszczekane, ale nie odzywały się.
SUZI
Bo nie było do kogo się odzywać.
KRYSZTAŁ
Dalej nie wiem, kto mi wydaje rozkazy i według jakiego regulaminu pani porucznik. Nie mogę się oddalić na samowolkę. To byłoby niegodne wobec mojego kapitana.
SUZI
Jakiego kapitana?
KRYSZTAŁ
Matyldy.
SUZI
No pewno to zrozumie, jak tylko mnie zobaczy.
KRYSZTAŁ
Na pewno. Ale teraz jej jeszcze nie ma. Jestem ja. Widzę panią. Patrzę na panią. I nie mogę nic z tego zrozumieć. W żadnej konfiguracji nie przypominam sobie, żeby pani tu sobie była chociaż raz od ponad pół roku.
SUZI
Mieszkasz tutaj pół roku?
KRYSZTAŁ
Ponad.
SUZI
Czyli to jest twój dom.
KRYSZTAŁ
Mój dom gdzie moja kobieta.
SUZI
Matylda jest twoją kobietą.
KRYSZTAŁ
Pani ma intelekt wielki.
SUZI
Nie miałeś być tu nawet nocy.
KRYSZTAŁ
Trudno zostawić moją kapitan samotną.
SUZI
Ale ja wróciłam i już samotna nie będzie.
SUZI
Wolałabym nigdy, bo tu się nic nie zmieni. Ja ci to mówię. Za parę lat wspomnisz taką rozmowę ze mną, z Suzi, w mieszkaniu na Ursynowie w Warszawie. Będziesz wówczas leżeć na plaży gdzieś daleko nad morzem, które lubisz i przypomnisz sobie, że…
MATYLDA
Pierwsza mi o tym powiedziałaś, że tutaj się nic nie zmieni.
SUZI
To jest grajdół a chcą tu Amerykę robić. Z twojej perspektywy to inaczej pewnie wygląda, ty z mniejszej mieścinki. Ale Berlin, Kotek. Tylko Berlin. Tam jest przyszłość. Możliwości. Ferment. Berlin Zachodni teraz jest w całym mieście. Byłam tam trzy lata temu kiedy to runęło. Mówiłam ci. Tego nie przeżyjesz tutaj. Nigdy! Wiesz jak to jest, kiedy upadają mury? Nie wiesz. Nikt tego tutaj nie wie. Energia się wyzwala taka, że mogłaby zmieść wszystko na swojej drodze i nie wyśpiewa ci tego żaden chłopiec z gitarą. Woda się zagotowała.
MATYLDA
Mam uważać na…?
SUZI
Trzymadełko.
MATYLDA
Trzymadełko. Zabierasz do Berlina swoje kasety z nagraniami?
SUZI
Po to tam jadę przede wszystkim. Berlin – Warszawa ekspres. Jedno co łączy te miasta, to rumuńskie dzieciaki na dworcach. Skąd one się wzięły w takich ilościach.
MATYLDA
Będzie mi cię brakowało.
SUZI
Wrócę to zrobimy balangę.
MATYLDA
Nie chcesz wracać.
SUZI
Muszę trochę zarobić. Przywiozę ci walkmana. Najlepsza elektronika jest w Reichu. To co jest tam, ląduje u nas na Stadionie dwa razy droższe. Znam takich cwaniaczków. Potem wiara to kupuje, bo myśli, że okazja. Wiesz kto najbardziej wysysa z ciebie kasę, oskubie cię, sprzeda ci trefny towar, oszuka i ogólnie orżnie w Berlinie?
MATYLDA
Nie wiem.
SUZI
Polacy. Zawsze i wszędzie. Nie ufam. Nie zadaje się. Omijam. Kim jest ten absztyfikant?
J A G O D A I G A B R I E L
Czasy współczesne. Warszawa. Mieszkanie na Północnym Ursynowie. Późny wieczór. Ostatni dzień października.
JAGODA
Zapal światło. Nie zapalaj.
GABRIEL
Zapalę.
JAGODA
Nie zapalaj.
GABRIEL
Nic nie widać.
JAGODA
Tak ma być. Uważaj na meble.
GABRIEL
Nie widzę. Niczego nie widzę.
JAGODA
Macaj. Chodź.
GABRIEL
Łóżko.
JAGODA
Tapczan. Trzeba rozłożyć. Najpierw dotknij.
GABRIEL
Miło.
JAGODA
Gorące.
GABRIEL
Bardzo.
JAGODA
Okład z młodych piersi.
GABRIEL
Grillowane.
JAGODA
Suteczki z rusztu.
GABRIEL
Tylko w niedzielę jem.
JAGODA
Ty jesteś wegetarianin?
GABRIEL
Tak.
JAGODA
Co wpierdala schabowe?
GABRIEL
Tak.
JAGODA
Ssij.
GABRIEL
Tak.
JAGODA
Obsysaj. Cmokaj. Lewy. Teraz prawy. Ajjj! Miło?
GABRIEL
Tak!
JAGODA
Podoba się?
GABRIEL
Podoba. Miło.
JAGODA
Zdejmij ze mnie.
GABRIEL
Górę?
JAGODA
Wszystko. Najpierw górę. Górą. To nie stanik. Musisz przez głowę. Brawo. Pan wygrywa i są nagrody.
GABRIEL
Podoba się?
JAGODA
Miło.
GABRIEL
Dalej?
JAGODA
Chodź na łóżko.
GABRIEL
Tapczan?
JAGODA
Idź.
GABRIEL
Trzeba rozłożyć?
JAGODA
Później.
GABRIEL
Ajjj!
JAGODA
Co to było?
GABRIEL
Uderzyłem w coś.
JAGODA
Mówiłam: uważaj.
GABRIEL
Ciemno.
JAGODA
To zapal lampkę.
GABRIEL
Gdzie?
JAGODA
No właśnie nie wiem. Ciemno.
GABRIEL
Telefonem zaświecę.
JAGODA
Dobra. Mam. Widzimy się. Dobry wieczór. Pan dalej wygrywa. Co? Co tak patrzysz?
E P I L O G
GABRIEL
Kiedyś, siedziałem długo na przystanku czekając na autobus, którym pojadę w dół skarpy i dalej za rzekę, na drugą stronę miasta. Ale on nie przyjeżdżał. Z tego samego przystanku odjeżdżał inny, który mi nie pasował, ale ten akurat zatrzymywał się bardzo często. Czekałem naprawdę długo. W pewnym momencie znów podjechał ten niewłaściwy i wysiadła z niego starsza kobieta. Była niska, zadbana i elegancka. Poruszała się wolno ale o własnych siłach. Usta miała zasłonięte chustą. Jej oczy były jakby lekko za mgłą, ale w spojrzeniu widać było bystrość umysłu. Tylko te powolne ruchy ją krępowały. Jej pole widzenia koncertowało się na tym, co przed nią. Postanowiłem za nią pójść, w dół skarpy, chodnikiem, który kluczył między budynkami. Okrążałem ją kilka razy w dystansie. Niekiedy zwracała uwagę na przechodniów, ale nie oglądała się za nimi specjalnie. Mnie nie zauważała, a przynajmniej nie dała po sobie tego poznać. Podeszła do ogrodzenia, które okalało budowlę na skrzyżowaniu większych ulic. Patrzyła dłużej przez szparę w metalowym płocie, jakby sprawdzając postęp prac chociaż, na oko, ten plac budowy był opuszczony. Później kontynuowała spacer i weszła do sklepu. Czekałem na nią. Długo na nią czekałem, dłużej niż na ten autobus. Zniecierpliwiony postanowiłem wejść do środka. Szukałem jej między półkami i regałami tego sklepu. Obszedłem wszystkie alejki, aż ochroniarz zainteresowany mną, tym bezwiednym i bezcelowym spacerem po sklepie, zapytał się, czy kogoś szukam. Odpowiedziałem, że takiej starszej pani, która kilkanaście minut temu, a może nawet pół godziny temu, tutaj weszła. Czy to jest pana krewna? – zapytał. Tak – opowiedziałem. Zapraszam pana na zaplecze. Z tyłu sklepu, w biurze, siedziała ta starsza kobieta. Była przestraszona. Ochroniarz powiedział, że niedawno ta pani poprosiła go o pomoc, ponieważ śledzi ją jakiś młody człowiek i chce jej zrobić krzywdę. Powiedziałem, że to nieporozumienie i pokazałem zdjęcie tej starszej pani, które miałem w portfelu. Była moją babcią, która mnie wychowywała, ale od wielu lat mnie nie poznaje. Kupiliśmy w tym sklepie coś, po prostu cokolwiek, aby wyjść godnie z tej sytuacji i wyszliśmy na ulicę. Prowadziłem ją za rękę. Szliśmy w dół skarpy powoli, za rzekę, na drugą stronę miasta. Wiał przyjemny, ciepły i lekki wiatr ale na tyle silny, aby rozwiać wszystkie chmury. Niebo zrobiło się czyste, to znaczy bezchmurne.
K O N I E C
Dramat ten dedykuję Julii, Marcjannie, Izabeli, Karolinie i Miłoszowi,
Autor
JAGODA
Tu masz drugi komplet.
GABRIEL
Po co mi?
JAGODA
Na wypadek, gdyby zaszła taka konieczność, że musisz zamknąć drzwi na klucz. I już nie zadawaj pytań. Zrób herbatę. Tylko uważaj, bo ten czajnik nie ma gwizdka i nagrzewa się to trzymadełko.
GABRIEL
Trzymadełko?
JAGODA
No to trzymadełko do trzymania.
GABRIEL
Uchwyt.
JAGODA
Tak, uchwyt. Byłeś kiedyś na najdalej wysuniętym krańcu na północy Polski? Nad morzem?
GABRIEL
Byłem.
JAGODA
Ładnie tam jest?
GABRIEL
Ładnie. Szczególnie jesienią. Jest klif. Pada piękne światło o poranku, tak jak tutaj – w tym pokoju z figurkami albo piękniejsze.
JAGODA
Pojedziemy tam. Jutro albo pojutrze. Wynajmiemy jakąś kwaterę tuż nad tym klifem. Rano, kiedy będzie takie światło, jak mówisz, że tam jest, pójdziemy sobie na plażę. Weźmiemy koc. Będziemy tam tylko my, słońce, piasek i woda. Wszystko, co jest w tym mieście, zostawimy za sobą. Będziemy daleko od miasta, od jego czerni. Słuchając morza popatrzymy, jak wschodzące słońce namaluje na niebie kolorami dla nas tę chwilę. Ty mnie złapiesz za dłoń. Twoje ręce są delikatne i ciepłe. A teraz… przytul mnie.
GABRIEL
Chcesz, żebym wstawił wodę na herbatę, przytulił cię, zrobił śniadanie i pojechał z tobą nad morze. Dajesz mi komendy. Wydajesz rozkazy.
JAGODA
Tak aniołeczku. W takiej kolejności wszystko zrobisz. Mógłbyś jeszcze zaśpiewać mi jakąś piosenkę.
GABRIEL
Jaką?
JAGODA
Nie wiem. Potrafisz śpiewać? Anioły śpiewają.
GABRIEL
W chórach anielskich.
JAGODA
Zapomniałam ją zapytać o te figurki. Pytałam o zdjęcia, a o te Maryjki, na któreś się zapatrzył, nie.
GABRIEL
Kto jest na tych zdjęciach?
JAGODA
Później ci powiem. Miałeś nie zadawać pytań. Zaśpiewaj mi coś albo opowiedz bajkę. I przytul mnie. Proszę cię. Teraz.
Chwilę później.
GABRIEL
Obudziłaś się. I płakałaś.
JAGODA
Tak jak widzisz. A ty gdzie byłeś?!
GABRIEL
Po bułki.
JAGODA
Jakie bułki?! Kupiłeś znowu Big Mac-ki? Tak wcześnie?
GABRIEL
Nie. Kajzerki. Tam trochę dalej, na osiedlu, jest piekarnia. Kupiłem pieczywo na kanapki, bo tego tutaj nie masz. W lodówce też niewiele jest, ale damy radę. Są jajka. Trzy.
JAGODA
Dziś jest Święto, sklepy pozamykane i piekarnie też.
GABRIEL
Byłem w takiej gdzie upiekli. Możemy się umówić, że to specjalna oferta dla aniołów.
JAGODA
Widziałeś Zuzę?
GABRIEL
Kogo?
JAGODA
Suzi. To znaczy Zuzę z Berlina. Taką laskę starszą od nas. Śliczna. Zajebista laska. Ty nie wiesz o czym mówię, ale ona rozkręcała najlepsze imprezy u Niemców. Techno. Ona właśnie! Wychodziła przed chwilą stąd. Miała na sobie czarny długi płaszcz i była w szpilkach. Blondynka.
GABRIEL
Nikt mnie nie mijał.
JAGODA
To niemożliwe. Pijany jesteś jeszcze. Nie mogłeś nie zauważyć Suzi z Berlina.
GABRIEL
Ty też jesteś pijana. Kto to był?
JAGODA
Moja sponsor. Dała mi to mieszkanie.
GABRIEL
Przyszła tu rano, weszła oknem i tak samo wyszła?
JAGODA
Zostawiłeś drzwi otwarte. Poza tym miała własne klucze.
GABRIEL
Ja nie mam kluczy. Nie chciałem przeszukiwać twoich kieszeni, tak jak ty to chciałaś zrobić z moimi.
SUZI
Nie wracamy do tego.
MATYLDA
Gdybyś wtedy została…
SUZI
To co?!
MATYLDA
Nie pojechałbym z nim.
SUZI
Pojechałabyś.
MATYLDA
To nie wprowadziłby się też tutaj.
SUZI
Akurat. Pamiętam twoje oczy i spojrzenie, kiedy siedziałaś na tym krześle. Kiedy twoje myśli były przy nim. W oczach był ten sam błysk, który ja miałam mówiąc o Berlinie – co mi zresztą wypomniałaś. Tylko tego światełka w tobie już dawno nie ma. Ono pojawia się na początku, ale jest jak fatamorgana. Ulotne. To jest moment. Zakochanie jest iluzją. Nie wiesz, jak to się dzieje, ale to znika i nic nie zostaje. Żaden ślad choćby taki, jak po oponie na jezdni. Chcesz wracać do tego momentu, kiedy czytasz książki, w opisach, w obrazach. Ale do książek i do obrazów można wrócić. Farba zostaje na płótnie a słowo na kartce. W pamięci nic nie jest tym, czym naprawdę było w danej chwili. Pamięć to przepoczwarza. Deformuje, ale jednocześnie upiększa. Podejmujesz decyzje pod wpływem iluzji. On to właśnie zrobił. Stworzył iluzję. Był czarodziejem. Wyczarował ci cały romantyzm nad tym morzem i wokół siebie. Zasiał las na środku pustyni i wydrążył studnię. Dlaczego? To mógł być banalny powód. Ale takie właśnie oczywiste są najtrudniejsze do zaakceptowania. Założył się z koleżkami, że przeleci dziewicę. Jakąś myszkę z małej miejscowości, których wtedy kręciło się coraz więcej po Warszawie, bo w końcu było dokąd wyjść, gdzie się spotykać. Ubierałyście się kolorowo. American Dream. Wybrał ciebie. Dał sobie kilka dni. Z przerwami. W końcu ten wyjazd. Złote godziny. Kiedy zaszłaś w ciążę, nie mógł powiedzieć, żebyś usunęła. Ty byś się zresztą nie zgodziła. Ale jego to kompletnie nie obchodziło. Na rękę była ta sytuacja, że teraz ma przystań, do której może sobie przybijać, kiedy zechce. A nawet zaimponuje innym. Szacunek będzie mieć na dzielnicy, spokój w rodzinie i porządek w księdze parafialnej. Nie jesteś kolejną dziewczyną z miasta, które znał. Nie spłyniesz rynsztokiem w jego mniemaniu. Nie będziesz się kurwić, żeby sobie coś załatwić, żeby gdzieś awansować. Nie będziesz chciała czegoś osiągnąć, aby być niezależną. Będziesz w porcie. Będziesz kapitanem tego portu, proszę bardzo, ale tylko tutaj. Nie wypłyniesz w swoje morze. Nawet nie próbuj. Z tego kraju w morze nie wypłyniesz, chyba, że pozwoli ci na to mężczyzna. Byłaś wierną żoną. Lojalną. A to w jego środowisku jest sprawą najważniejszą. Otwierając drzwi i wpuszczając tamtych kolesi stałaś się nielojalna.
MATYLDA
Ja jestem nikim, rozumiesz?
SUZI
Jesteś młodą matką. Masz syna a za chwilę urodzisz córkę. Ja mam ci mówić, żebyś myślała o nich? Pakuj się. Idź po syna do sąsiadów. Zmieniam zamki i zamykamy to mieszkanie. Na zawsze.
MATYLDA
A twoje figurki?
SUZI
Kiedyś po nie wrócę, Kotek.
MATYLDA
Nie. Nie dzwonił. Nie wiem, co się z nim dzieje.
SUZI
Jedziemy.
MATYLDA
Dokąd?
SUZI
Nad morze. Tam gdzie mi opowiadałaś – gdzie najpiękniej jest jesienią.
MATYLDA
Nad klif.
SUZI
Nad klif. Kupię jakiś pokój albo małe mieszkanie.
MATYLDA
Co ja tam będę robić? Do tego z dziećmi?
SUZI
Nie wiem jeszcze, ale będziesz żyć. A jak zostaniesz tutaj to zginiesz.
MATYLDA
Nie mogę tam urodzić.
SUZI
Możesz. Tam też rodzi się dzieci.
MATYLDA
Nie rozumiesz. Nic nie rozumiesz.
SUZI
A co tu rozumieć? Twój mąż jest bandytą, Kotek. Nic o nim nie wiesz. Ci kolesie nie byli z żadnej policji. Takie mundurki z pagonami to sobie można kupić na Stadionie.
MATYLDA
Kim byli?
SUZI
Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Następnym razem przyjdą po ciebie i twoje dzieci. Zabiorą do lasu, żywcem zakopią a wcześniej poobcinają wam palce i wyślą do twojego męża.
Matylda
Dlaczego wyjechałaś?!
MATYLDA
Przyszli tuż po jego wyjściu. Mieli nakaz. Przeszukali mieszkanie. Otwierali szafki, szuflady, przeszukali wszystkie książki. Wszystkie, dokładnie.
SUZI
Figurki?
MATYLDA
Figurek nie ruszali.
SUZI
Dlaczego?
MATYLDA
Nie wiem! Miałam, pytać? Przepraszam bardzo, skoro wy już tutaj wszystko przewracacie do góry nogami, to może jeszcze te figurki po mojej koleżance rozpieprzycie? Może byli wierzący i nie chcieli ruszać.
SUZI
Policjanci katolicy. Księża w oddziale kryminalnym.
MATYLDA
Pewnie jakoś tak.
SUZI
Ilu ich było?
MATYLDA
Dwóch.
SUZI
Dwóch kleryko-policjantów przeszukało to mieszkanie i na koniec powiedzieli: „Bóg zapłać”. Wyszli i zostawili cię z tym bałaganem. Nawet nie zająknęli się o twojego męża.
MATYLDA
Nie.
SUZI
Później przyszedł pan Krzysztof z synkiem.
MATYLDA
Powiedział do małego, żeby poszedł do pokoju figurek. Zamknął drzwi. Wrócił i zaczął mnie całować.
SUZI
Całować?
MATYLDA
Pocałował mnie czule. Powiedział, że nic się nie stało. Nieporozumienie. Pewnie się pomylili i on to wyjaśni. Pojedzie na Mostowskich i wszystko będzie „cacy” – tak powiedział. Następnie posprzątaliśmy wszystko i zjedliśmy obiad. Mały wrócił do pokoju a ja zamknęłam drzwi i wróciłam do kuchni. On zapalił papierosa.
SUZI
Palił przy tobie.
MATYLDA
Tak. Nigdy tu nie palił wcześniej. Nikt tu nigdy nie zapalił papierosa od twojego wyjazdu. Tylko ty w tym domu paliłaś. Nie wiedziałam, skąd wziął dużą kryształową popielniczkę. Była na stole. Duża. On nic nie mówił. Ja usiadłam, chociaż nie wolno mi wdychać tego dymu. Patrzyłam na niego a on na mnie. Kiedy dogaszał pierwszego to od razu odpalił następnego. Tak powtórzył jeszcze trzy razy. Łącznie zapalił pięć papierosów, jeden po drugim. Pięć z rzędu, odpalając jeden od drugiego. Następnie podszedł do zlewu, wziął szklankę, nalał wody i się napił. Odstawił szklankę, wziął popielniczkę, wysypał zawartość – to znaczy pety, na moją głowę i powiedział: „prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Popatrzyłam na niego. Chciałam coś powiedzieć, ale odjęło mi mowę. Sekundę później uniósł wysoko popielniczkę i uderzył nią we mnie.
SUZI
Złamał ci szczękę.
MATYLDA
Złamał mi szczękę. Popielniczka spadła na podłogę a ja upadłam do tyłu z krzesłem. Byłam nieprzytomna. Ocknęłam się po chwili, bo oblał mnie wodą. Bolała mnie głowa. Bardzo. Nachylił się nade mną i powiedział, że jeśli jeszcze raz kogoś tutaj wpuszczę z nakazem lub bez, w stroju policjanta albo Pingwina Pik-Pok, to mnie zabije. Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Później znów straciłam przytomność. Kiedy na powrót otworzyłam oczy, nasz synek stał nade mną i mówił: mama, mama, mama, mama…
SUZI
Dosyć. Wtedy widziałaś go ostatni raz? Dzwonił?
Rok 1997. Wczesna jesień.
SUZI
Wywiozę cię stąd.
MATYLDA
Dlaczego?
SUZI
Będziesz bezpieczna z dala od niego.
MATYLDA
Chcę urodzić moją córkę tutaj.
SUZI
Nie wrócisz do tego mieszkania. Przyjechałam ci to powiedzieć i cię stąd zabrać.
MATYLDA
Tu jest moje miejsce.
SUZI
Ile razy twój mąż ma cię pobić, żebyś znalazła nowe miejsce dla siebie i swoich dzieci.
MATYLDA
To emocje.
SUZI
Emocje to będą, jak wylecisz przez balkon.
MATYLDA
To był incydent.
SUZI
Widzisz swoje odbicie w lustrze?
MATYLDA
Nie patrzę.
SUZI
Właśnie.
SUZI
Chodź do przedpokoju.
MATYLDA
Nie.
SUZI
Przyjdź.
MATYLDA
Zostaw to.
SUZI
Moje lustro i tak. Ja je kupowałam.
MATYLDA
Nagle coś tutaj jest twoje.
SUZI
Kogo widzisz?
MATYLDA
Odłóż to.
SUZI
Powiem ci, co widzisz: kobietę oszukaną i samotną, z prawie dwójką dzieci. Twoja twarz nie wyraża ani radości ani smutku. Jest przezroczysta. Jest jedną z milionów przezroczystych twarzy w tym kraju. To nie jest ani moja ani twoja nadzieja. To nie jest twój Disneyland. Biegniesz boso po asfaltowym chodniku w opuszczonym ośrodku wczasowym. Nikt tu nie zajrzy. Nikt nie przyjedzie na wakacje. Nawet nie wyślą tu na kolonię dzieci powodzian. Turnusy się dawno skończyły a ty zostałaś. Zostałaś. Opiekujesz się ruiną. Pudrujesz zwłoki. Morze, twoje morze, które kochasz jest daleko!
MATYLDA
Kocham swoje dzieci.
SUZI
Męża kochasz?
MATYLDA
Kocham.
SUZI
Nie wierzę!
MATYLDA
To ojciec moich dzieci. Ale co ty możesz o tym wiedzieć.
SUZI
Nie wiem nic. To prawda. Ale wiem, co widzę. Kto tu przyszedł?
JAGODA
Nie wiem. Trudne pytanie nad ranem po wódce. Na początek … wybaczyłabym jej. Chociaż nie znam powodów, dla których mnie zostawiła i nigdy się ze mną nie skontaktowała. Przyniosła mnie do domu dziecka jakaś kobieta dawno temu. Nie chciała z nikim rozmawiać, o niczym. Po prostu mnie tam zostawiła jak zużytą prezerwatywę z nasieniem. Z tego nasienia wyrosłam ja – mieszaniec kogoś z kimś. Może efekt takiego spotkania na raz, które ja chciałam mieć z tym aniołeczkiem Gabrielem. Chuj wie zresztą. Kiedy zaczęłam ogarniać cokolwiek, to już nie zadawałam pytań, skąd się wzięłam. Czy coś wiedzą… Ale myślę, że oni – ci z domu dziecka, naprawdę niczego nie wiedzieli. Albo ktoś im dobrze sypnął, żeby pary z gęby nie puścili. Bo i takie myśli bywały u mnie, że to jeden wielki jebany spisek, że moje życie jest teorią spiskową dziejów. Z wiekiem, kompletnie sobie odpuściłam tę łamigłówkę. Żyłam z dnia na dzień. Dobrze się uczyłam i zdawałam z klasy do klasy. Chciałam iść na studia, ale pomyślałam sobie, że wolę pracować byle szybko zarobić na bilet i wyjechać stąd. Drogi bilet w jedną stronę do kraju o nazwie Wyspy Daleko-Najdalej. Wtedy pojawiłaś się ty ze swoją ofertą, z pośrednictwem przez dom dziecka. Mieszkanie w Warszawie wśród… bloków w słońcu?
SUZI
Bloków w słońcu.
JAGODA
Warte nawet nie chcę myśleć ile, ale można za to na pewno w pizdu wyjechać i tam sobie żyć jakiś czas lub sfinansować pomysł na nowe życie. Tylko, że kiedy tutaj weszłam pierwszy raz i zobaczyłam te książki, tę kuchnię z lat dziewięćdziesiątych – to wszystko, taki skansen, wreszcie te figurki, to mnie, przepraszam za słowo Zuzka, ale rozjebało. Rozumiesz? Usiadłam i płakałam chyba pół dnia. Lało się ze mnie. Czułam się, jakby jakiś aniołek mnie nagle przyszpilił do tego parkietu. Zrozumiałam wtedy, że choćby nie wiem co się stało, to ja się stąd nie ruszę. To jest moje miejsce! Będę tu mieszkać! Ale może ja tak teraz mówię, mając te nieco ponad dwadzieścia lat a tak naprawdę poznam jakiegoś kolesia, który spowoduje, że będę chciała się stąd wyprowadzić. Ale z drugiej strony, jeśli to mieszkanie jest moje, to ja żadnej wspólnoty majątkowej z nikim nie chcę. Ślub? Dobrze. Może być. Ale rozdzielność. Hajs musi się zgadzać. To jest jakaś furtka na wypadek jak mi ten mój przyszły mężuś podskoczy za wysoko. Ja go stąd po prostu wypierdolę, bo to jest moje. Moje! Ty mi to dałaś, więc tylko ty możesz tu być kiedy zechcesz i jak długo zapragniesz. O każdej porze. Może prawie każdej, tak rano to już nie przychodź. Żartuję teraz. Zadzwoń wcześniej. Ja mojej mamie, której nawet sobie nie wyobrażałam jak wygląda, gdyby była już z aniołkami, mogłabym powiedzieć: zaśpiewaj mi piosenkę.
SUZI
Piosenkę?
JAGODA
Tak. Dzieciom się śpiewa kołysanki. Albo piosenki jakieś. U nas w domu opiekunki ładnie śpiewały. Ślicznie śpiewały, owszem. Ale nawet jeśli moja mama nie potrafiłaby nucić tak jak one, fałszowałaby, to nie ma to dla mnie znaczenia. Najważniejszy byłby fakt, że jest moją mamą i wówczas jej głos byłby najpiękniejszy na świecie. To są piosenki mojej mamy. Chciałabym jej powiedzieć: zaśpiewaj mi coś, mamo. Przepraszam cię za te łzy, Zuzka, ale tak jakoś mi się przypomniało, kurwa, że tego bym chciała.
SUZI
Jagoda. To dziwny poranek. Będę uciekać. Na pewno się jeszcze kiedyś spotkamy.
JAGODA
Pojedziemy sobie nad morze.
SUZI
Pojedziemy. To są klucze. Trzymaj się i … do zobaczenia.
JAGODA
A tych zdjęć nie bierzesz?
SUZI
Nie. Niech zostaną tutaj. Na pamiątkę. Tak jak jej książki, Matyldy. Trzymaj się.
JAGODA
Kocham cię Dziewczyno.
JAGODA
Nie wiem co powiedzieć. Przykro mi. Kurwa. Przepraszam, że musiałaś to sobie przypomnieć przeze mnie.
SUZI
Skąd mogłaś wiedzieć.
JAGODA
A aniołeczek mówił, że mogą nie żyć. Pojeb. Ale ty żyjesz. A ta mała?
SUZI
Została na brzegu. Po wszystkim, po całej akcji ratunkowej, zaopiekowała się nią rodzina tej dziewczyny. Podobno.
JAGODA
Ile miała lat?
SUZI
Mogła mieć niecałe dwa.
JAGODA
Nie widać dokładnie buźki. A ojciec?
SUZI
Ojciec tych dzieci i mąż tej dziewczyny odszedł od nich przed narodzinami córki.
JAGODA
Pies go jebał. Rzeczywiście faceci się nie zmienili.
SUZI
Ona teraz pewnie jakoś w twoim wieku jest.
JAGODA
Może być. Może nawet mijałam ją w tym tłumie dziś. Albo wyjechała stąd w pizdu, bo była na tyle mądra jak jej mama, która tyle książek czytała. Nie wiesz, co zrobiła?
SUZI
Nie wiem. Nie interesowałam się jej życiem. Muszę już wyjść. Dziś jadę nad morze.
JAGODA
Super. Dokąd?
SUZI
A właśnie tam – do najdalej wysuniętego miejsca na północ.
JAGODA
Ale to w związku z tą Matyldą? Coś sobie przypomniałaś teraz?
SUZI
Nie. Miałam to zaplanowane już wcześniej. Po prostu lubię to miejsce i jak mam okazję, to zawsze tam jeżdżę niezależnie od pory roku. Dlatego tak wcześnie przyszłam do ciebie. Przepraszam za najście.
JAGODA
Możesz przyjeżdżać do mnie kiedy tylko chcesz. Dałaś mi to mieszkanie. Dziewczyno, dzięki tobie zaczynam nowe życie! Wybrałaś mnie spośród tysięcy. Jednemu dzieciakowi z domu dziecka na start dawać taki kwadrat, bo sama nie masz dzieci. Będę ci do końca życia wdzięczna! Kiedyś usiądziemy i napijemy się porządnie – nie w takich pojebanych okolicznościach. Mogę z tobą pojechać nad morze jak chcesz, tam na północ. Ale wolę latem.
SUZI
Pojedziemy. Dziś jest pierwszy listopada. Chodzisz na cmentarze?
JAGODA
Nie mam bliskich. Nikogo, absolutnie. Ale lubię ten zwyczaj. Lubię ten klimat. Na cmentarzach jest romantycznie. W ziemi wszyscy są sobie równi. Zmarli głosu nie mają, ale my, żywi, możemy do nich mówić, prawda?
SUZI
Możemy. Gdybyś wiedziała, że twoja mama, której nie znasz i nic o niej nie wiemy, jest już w niebie, razem z aniołami i nie mogłaby mówić, bo zmarli głosu nie mają, a żywi tak, to co byś jej powiedziała?
JAGODA
Ty jesteś na tym zdjęciu. Ta dziewczyna odwrócona. Profil. To jesteś ty!
SUZI
Tak. To ja.
JAGODA
Są twoje. Te foty. To znaczy zostawiłaś je tutaj. Zapomniałaś zabrać?
SUZI
Tak. Rzeczywiście. Musiałam włożyć je kiedyś do książki jako zakładkę i zapomniałam.
JAGODA
Nie poznałaś się od razu? Pamiętasz coś? Kim jest ta dziewczyna?
SUZI
To moja koleżanka. Matylda. A to są jej dzieci. Mieszkała tutaj kiedyś ze mną. Studiowała na Uniwersytecie. Czytała dużo książek i to są w większości jej książki. To starsze zdjęcie zrobił jej mąż, ale w tym czasie był jeszcze jej… chłopakiem. To jest przed kinem Moskwa w Warszawie. Zgadłaś. A to drugie na plaży, przy klifie. To jest takie miejsce najbardziej wysunięte na północ Polski. To znaczy, teraz chyba jest dokładnie zmierzone, że ono jest bardziej na zachód od tej plaży ze zdjęcia. W każdym razie wówczas to było … najdalej w morze.
JAGODA
Tę drugą fotę robił jej mąż?
SUZI
Nie. Jego tam nie było wówczas. Ktoś przypadkowy, kogo poprosiłyśmy, wziął aparat.
JAGODA
Byłyście razem na wakacjach.
SUZI
Można tak powiedzieć. To były nasze wakacje. Krótkie.
JAGODA
Co ona teraz robi? Masz z nią kontakt?
SUZI
Nie, nie mam.
JAGODA
Wszystko dobrze? Może usiądź.
SUZI
Za dużo wypiłam i mało jadłam.
JAGODA
Wóda z rana wcale nie jak śmietana?
SUZI
Nie. Ta dziewczyna, Matylda, utonęła w morzu razem z tym chłopcem, swoim synkiem, kilka dni po zrobieniu tego zdjęcia.
SUZI
Gdzie je znalazłaś? Wisiały tutaj nad tapczanem?
JAGODA
Nie. Ja je tu powiesiłam. Znalazłam je w jednej z książek.
SUZI
Której?
JAGODA
Nie pamiętam tytułu. Odłożyłam ją na stertę. Ich jest tutaj kilka tysięcy pewnie.
SUZI
Dwa tysiące i kilka górką. Może w pozostałych są jakieś inne zdjęcia.
JAGODA
O tym samym pomyślałam, ale nie ma. Na pewno. Przejrzałam wszystkie. Wiesz coś o tych ludziach?
SUZI
Patrz, słońce wzeszło. Widzisz jaki poranek?
JAGODA
Zuzka! Spojrzyj jeszcze raz w okno.
SUZI
Dlaczego?
JAGODA
Super. Przydadzą się na wypadek gdyby jakiś inny aniołek się tu zakotwiczył na więcej niż jedną noc. Zrobić ci herbaty?
SUZI
Nie dziękuję. Ale … widzę, że jest wódka. Zostało trochę. Mogę się napić jednego?
JAGODA
Pewnie, Zuza! Przepraszam, że ci od razu nie zaproponowałam. Ja się z tobą nie napiję, bo chyba bym umarła. Mało jadłam. Ale ty pij śmiało. Przyniosę ci kieliszek.
SUZI
Tutaj jest jeden.
JAGODA
Piliśmy z niego obydwoje na Dziadach. Może być niehigienicznie.
SUZI
Nie, nie, napiję się z tego. Ten jest czysty.
JAGODA
Raz.
SUZI
Raz.
JAGODA
Pięknie wszedł. Bez popitki. Stara szkoła widzę. Berlin hartuje.
SUZI
Hartuje.
JAGODA
Drugiego?
SUZI
Może być. Dlaczego chciał czytać akurat „Dziady”?
JAGODA
Aniołek sobie wymyślił, że, ponieważ był ostatni dzień października wczoraj, to wywołamy duchy – taka pogańska tradycja, a niby taki Święty Aniołek z niego miał być. Zaczęło się od tego, że … Właśnie! Zuza! Ty może będziesz wiedzieć. Tutaj są dwa zdjęcia. Patrz! Jedno takie z 1992 roku z tą dziewczyną pod kinem, chyba Moskwa to jest kino. Poznaję je, bo kiedyś widziałam też takie zdjęcie ze stanu wojennego. A to jest, widzisz, plaża, ale nie wiem gdzie. Rok 1999. I ta sama dziewczyna z jakimiś dziećmi, może swoimi i jakąś dziewczyną, ale ta druga patrzy na nią i jest odwrócona. Mnie i Aniołkowi nakręcił się taki temat, że zastanawialiśmy się, kim ona jest lub mogła być i co robią tutaj te zdjęcia.
MATYLDA
Jak tam jest? Idziesz przez miasto, bardziej – płyniesz, z tobą ludzie, tłum lepki od potu i świecący jak morze od blasku słońca. Fala przetaczająca się przez Tiergarten. Tsunami. Twoje serce już nie bije w swoim rytmie tylko muzyki, gwizdki, anioły spadają z postumentów, strzeliste promienie laserów przecinają cały orszak. Wspólnota miłości. Pieprzycie się po krzakach i nocnych klubach. Znajdujecie na brzegach wyrzuceni nad ranem przez sztorm. Nie wiecie, gdzie jesteście. Nie było nawigacji, latarni morskiej. Jakiegoś stałego punktu lub przystani, do której można dobić. To jest bezludna wyspa a raczej pustka. Pustynia. Odżywiacie się skorpionami i padliną. Tam jest twoje miejsce! Tam jest ci dobrze! Ja jestem tutaj. Niby Disneyland, chociaż jeszcze nie ma Kaczora Donalda i Myszki Miki. Ale może kiedyś przyjdą, zapukają do tych drzwi, otworzą je, wezmą na ręce mojego małego synka i zaśpiewają mu jakąś piosenkę z kreskówki. Później zabiorą go na przejażdżkę do Cricolandu. Tam spotkają bohaterów Ulicy Sezamkowej. Ciasteczkowego Potwora – tego niebieskiego i Wielkiego Ptaka – tego żółtego. Pokażą mu coś więcej niż ja jestem w stanie, więcej niż szare ulice, brudne bloki, krzywe chodniki i plastikowe klocki. Po wszystkim odprowadzą go z powrotem do domu. Ja się obudzę. Z moim mężem zjemy śniadanie. On wyjdzie do pracy a ja pobawię się z naszym synkiem. Powiem mu, jaki obiad zrobimy dla tatusia. I chociaż ten wróci późno z pracy, to obiad i tak będzie ciepły. Mój mąż opowie mi o dziwnych i zabawnych klientach na bazarku. Pośmiejemy się. Położymy spać naszego synka. Kiedy już go nakarmię i zaśnie, to poczytam mojemu mężowi dalszy fragment jakiejś książki. Kupuje mi dużo literatury, bo chociaż rzuciłam studia, to nie przestałam rozumieć, co czytam i dlaczego to lubię. Następnie zaplanujemy sobie wyjazd nad morze. On lubi morze tak jak ja. Pojedziemy razem do najdalej wysuniętego punktu na północy Polski. Tam mnie zabrał, kiedy wyjechałaś. Nie spędziliśmy w tym mieszkaniu ani jednego dnia na początku listopada. Wsiadłam do jego pięknego białego Peugeota i po kilku godzinach kochałam się z nim w hotelu. W pokoju, z którego okien widać było klif. Tam najpiękniej jest jesienią. Rankiem przyniósł mi do łóżka śniadanie. Słońce oświetliło nasz taras. Złota godzina. Wyszliśmy na niego nadzy, ale nie było nam zimno. Byliśmy rozgrzani po nocy. Był moim pierwszym mężczyzną i żadnemu innemu już kiedykolwiek nie oddam siebie bardziej niż jemu. Tego dnia było Wszystkich Świętych.
SUZI
Twój synek chyba się obudził. Słyszysz?
MATYLDA
Słyszę. Wiem, kiedy płacze mój syn i wiem, czego potrzebuje. Matki i ojca. Kochających rodziców, którzy zapewnią mu dach nad głową, nakarmią i odzieją, żeby nie zmarzł. Wychowają na dobrego człowieka, kierującego się w życiu wartościami, w miłości do Boga i ludzi.
SUZI
W tej kolejności Matylda, w tej kolejności.
MATYLDA
Idę go nakarmić. Nie zjadłaś ani kęsa kolacji.
SUZI
Ty też nie.
MATYLDA
Zostań tutaj.
SUZI
Każdy ma swoje. Właściwie to zgadzam się z nim. Ja pracuję w cyrku. W jednym dużym cyrku, który jest ponurym żartem pijanego tresera fok.
MATYLDA
Nigdy cię o to nie pytałam a ty mi też niewiele mówiłaś: czym się zajmujesz, z czego żyjesz – żyłaś na co dzień.
SUZI
Import – eksport. Chemia z Niemiec.
MATYLDA
Krzyś też handluje.
SUZI
Cały czas handelek, co? Części samochodowe.
MATYLDA
Dobrze mu idzie. Tylko wraca po nocach.
SUZI
W nocy podobno można znaleźć dużo części do samochodu na handel.
MATYLDA
Coś sugerujesz?
SUZI
Niczego nie sugeruję. Zapytam cię tak, jak kiedyś już o to samo pytałam: czy coś wiesz więcej o swoim mężu? Zwłaszcza teraz, po tych kilkunastu miesiącach. Dokąd wychodzi, gdzie jest całymi dniami, skąd przynosi pieniądze… Wreszcie, dlaczego chciał mi zapłacić za to mieszkanie więcej niż jest warte. W dolarach!
MATYLDA
Miał gest. Zasłużyłaś na te pieniądze.
SUZI
Nie chcę jego szmalu!
MATYLDA
Więc nie wzięłaś.
SUZI
Chwileczkę. Ja ci to mieszanie dałam. Rozumiesz Kotek. Dałam. A on się wpieprzył między nas!
MATYLDA
Nie krzycz bo mi dziecko obudzisz.
SUZI
Załatwiał to przez ciebie.
MATYLDA
Bo ty mi powiedziałaś, że nie wracasz i się nie zobaczymy. Nie było cię tutaj! Nie było! Pojechałaś sobie do Berlina! Z dnia na dzień podjęłaś decyzję, żeby zmienić swoje życie. Bo mogłaś to zrobić! Bo cię było na to stać! Bo tam jest ferment, Berlin Zachodni w całym mieście. Widziałam u ciebie ten wzrok, kiedy o tym mówiłaś.
SUZI
I co jeszcze?
KRYSZTAŁ
Skoro mi się pani nie chce przedstawić, to przejdę na ty samodzielnie. Jakie lubisz imię? Może … Samanta? Więc Samanto. Nie rozumiem cię kompletnie. Jest ciepłe południe. Zastałaś mnie w takiej sytuacji… intymnej. W fartuszku sobie tutaj siedzę. Pod spodem nic nie mam, tak. Ty masz na sobie bluzeczkę cienką i krótkie spodenki. Wyglądasz na wysportowaną dziewczynę. O tej porze chodzisz pewnie na tenis na Legię. Teraz nie możesz iść. Jesteś tutaj. Ale, żeby ci nie przepadł trening, możesz mnie zaangażować do ćwiczenia backhandu. Podam ci rakietę. Kort jest na tym stole z ceratą. Wygląda jak ceglany. Prawda? Nie będziesz żałować. Nauczymy się wielu nowych zagrań. Mam kilka pomysłów. Ty serwujesz a te palce moje dwa lądują szybkim returnem między twoje zgrabne udka. Tam się zakleszczają. Ty próbujesz odbić to zagranie, ale jest ciepło i prosisz o wodę. Biorę z lodówki zimną Mazowszankę i polewam twoje gorące ciało. Chłodzisz się. Ale nie na długo, bo za chwilę odwracasz się do mnie plecami żądając treningu wydolnościowego. Szybkie ruchy, mocny rytm, nadajesz ostre tempo, nie odpuszczasz. Na widowni robi się tłoczno. Przybywają kibice, których zaciekawiły te odgłosy z kortu. Kim jest ta dziewczyna, pytają. Osiągnie sukces w tej dyscyplinie jak nikt inny. Kończysz długi i wyczerpujący trening razem ze mną. Jesteś zmęczona ale szczęśliwa. Dzika karta na Wimbledon czeka na ciebie. Dzika karta dla dzikiej tenisistki. Wojciech Fibak wysyła gratulacje. Mam kamerę. Taką na VHS. Sfilmujemy sobie ten mecz. Później może zrobimy jakąś dystrybucję i jeszcze na tym zarobimy. Będą się uczyć od nas młode małżeństwa. Samanto. Nie rozumiem cię kompletnie i to mnie też bardzo interesuje: ten twój konflikt w tobie, żeby jednak tego nie zrobić? Być w porządku wobec swojej koleżanki Matyldy, tak. Dlatego taka agresja wobec mnie? Bo wytrąciłem cię z równowagi?
SUZI
Mogłabym cię tutaj zajechać cwaniaku z Czerniakowa.
KRYSZTAŁ
Nie mogę zaprzeczyć ani potwierdzić, bo nie spróbowaliśmy.
SUZI
O której wraca twoja kapitan?
KRYSZTAŁ
Nie wiem. Przychodzi i jest.
SUZI
To poczekamy sobie na nią.
KRYSZTAŁ
To jest właśnie marnowanie czasu. Nie lubię tego. Przy okazji: ten pokój z figurkami Mamy Jezuska jest twój?
SUZI
Całe mieszkanie jest moje. Wchodziłeś tam.
KRYSZTAŁ
Jakoś drzwi były otwarte. Ciekawe masz hobby. Sprzedajesz to na pielgrzymkach papieskich?
SUZI
To moja prywatna sprawa.
KRYSZTAŁ
Jesteś wierząca?
SUZI
Nic ci do tego. Za to ty podobno księdzem miałeś zostać.
KRYSZTAŁ
Właściwie to nim jestem, ale nie po seminarium.
SUZI
To znaczy?
KRYSZTAŁ
Podtrzymuję w ludziach wiarę w tych niepewnych czasach, że pomimo tego, że nigdy nie zobaczą swoich stu milionów, które obiecał im nasz prezydent Bolo-Elektryk, to będą szczęśliwi. Oczywiście, tak jak w przypadku tej twojej religii, modlitwa kosztuje i nie co łaska, tak.
SUZI
Nie wiem, o czym mówisz.
Kilka miesięcy później. Koniec wiosny 1993 roku.
SUZI
Dzień dobry.
KRYSZTAŁ
Dobry. Kto ty?
SUZI
A ty?
KRYSZTAŁ
No ja tu mieszkam, tak.
SUZI
Ja tu też mieszkam.
KRYSZTAŁ
A to wiadomość.
SUZI
Zapomniałeś majtek.
KRYSZTAŁ
Ciepło jest. Chodzę sobie. Nie widziałem, że ktoś rano będzie.
SUZI
Jest po dwunastej. Co tutaj robisz?
KRYSZTAŁ
Pani ma imię? Może się przedstawimy sobie z grubsza jakoś.
SUZI
Załóż coś na siebie to ci się przedstawię. Ale ja chyba wiem, kto ty jesteś.
KRYSZTAŁ
Poznaje pani od pasa w dół, czy w górę?
SUZI
Właściwie to bez różnicy czy założysz coś czy nie. I tak jest taki malutki, że nie widać.
KRYSZTAŁ
Polubiliśmy się. Tu jest taki fartuszek kuchenny. Ja go założę i się przedstawię.
Kryształ.
SUZI
Kryształ?
KRYSZTAŁ
Krzysztof w dowodzie mam, ale jak pojedzie pani na Czerniaków, to tam nie ma Krzysztofa jest Kryształ.
SUZI
Jesteś na Ursynowie.
KRYSZTAŁ
Na Ursynowie też już jest Kryształ.
MATYLDA
Dlaczego? Nic o nim nie wiesz.
SUZI
Ty też nie za wiele. Wpuszczanie faceta na więcej niż jedną noc to ryzyko. Szkoda młodego życia. Niech nie wchodzi do mojego pokoju.
MATYLDA
Jest kulturalny, nie zrobi tego. Poza tym nie zostanie tu na noc.
SUZI
Na pewno wyjdzie sobie grzecznie po dobranocce.
MATYLDA
Chcesz mi go zohydzić?
SUZI
Chcę, żebyś uważała z kim się zadajesz. Kogo wpuszczasz do… naszego mieszkania.
MATYLDA
Dzielimy to mieszkanie, ale jest twoje. Możesz powiedzieć, że się nie zgadzasz.
SUZI
Nie zrobię tego. Lubisz go. Podoba ci się. Zapraszaj. Teraz jest wolność i w tym mieszkaniu też. Mnie nie będzie. Cieszcie się życiem we dwoje i tym blokowiskiem za oknem w listopadzie. Szare miraże. Nie wiem, kiedy wrócę, ale będę dzwonić a ty będziesz mi zdawać relacje o tym chłopcu: że planujecie uwić sobie gniazdko, że chodzicie sobie do Sezamu na hamburgery z frytkami i macie zarezerwowaną audiencję u Jana Pawła II.
MATYLDA
Herbata ci wystygnie.
SUZI
Lecę. Wypij moją.
MATYLDA
Zaczekaj. Otwórzmy wino. Pożegnajmy się normalnie.
SUZI
Normalnie, czyli jak?
MATYLDA
Ja otworzę wino. Mam w butelce po Ptysiu.
SUZI
Zostało jeszcze?
MATYLDA
Zrobiłam nowe.
SUZI
A ja włączę naszą dyskotekę?
MATYLDA
A ty włączysz swoje techno.
SUZI
Przepraszam.
MATYLDA
Mogłam ci powiedzieć wcześniej.
SUZI
Wiemy, dlaczego nie powiedziałaś.
MATYLDA
On naprawdę jest dobry.
SUZI
Mówisz o Ptysiu?
MATYLDA
Mamy litr Ptysia.
MATYLDA
Skąd wiesz?
SUZI
Nie możesz się na niczym skupić. Mówisz do siebie. Zapomniałaś, że na trzymadełko mówię trzymadełko, palisz papierosy i nie jedziesz na Wszystkich Świętych do rodziny. Za to ja wyjeżdżam. Mieszkanie do dyspozycji. Nie będziesz tutaj sama. Przyjdzie. Rozgości się. Będziecie razem kilka dni hasać sobie tutaj w naszych fotelach Kon-Tiki.
MATYLDA
Nie zostanie na noc.
SUZI
Kto to jest?
MATYLDA
Ma na imię Krzysiek.
SUZI
Święty Krzysztof.
MATYLDA
Jest wierzący. Tak jak ty i ja.
SUZI
Może ksiądz?
MATYLDA
Chciał kiedyś być.
SUZI
Wszyscy nieudacznicy idą do seminariów.
MATYLDA
Wybrał wojsko.
SUZI
Powiedz mi coś o nim.
MATYLDA
Handluje częściami samochodowymi. Na Słomczynie. Latem skończył służbę.
SUZI
Pięknie. Jak wygląda?
MATYLDA
Jest przystojny, wysoki i ma ładny uśmiech.
SUZI
To wystarczy, żebyś się zakochała.
MATYLDA
Nie jestem zakochana.
SUZI
Masz jakieś jego zdjęcie?
MATYLDA
On nie lubi być fotografowanym. Mi zrobił zdjęcia.
SUZI
Jakie?
MATYLDA
Normalne. Zdjęcia. Na przykład takie, jak stoję pod kinem. Byliśmy w kinie.
SUZI
On ma to zdjęcie?
MATYLDA
Tak.
SUZI
Ja nie mam żadnego twojego zdjęcia.
MATYLDA
Mogę go poprosić o odbitkę.
SUZI
Chciałabym zabrać ze sobą.
MATYLDA
Nie zdąży na jutro. Chyba, że takie legitymacyjne ci dam.
SUZI
Wolałabym jakieś, na którym jesteś uśmiechnięta. Uważaj na niego.
SUZI
Dlaczego nie jedziesz na groby, do siebie?
MATYLDA
Chciałabym trochę pobyć sama.
SUZI
Odciąć się. Ile masz sióstr?
MATYLDA
Trzy.
SUZI
I mama po rozwodzie.
MATYLDA
Nowe życie.
SUZI
Wszystkich Świętych to okazja do spotkania.
MATYLDA
Dla żywych. Martwi nie mają głosu.
SUZI
Jak wygląda to u was?
MATYLDA
Chodzimy po cmentarzu. Obgadujemy, kto umarł w ciągu ostatniego roku, kiedy i dlaczego nie ma jeszcze lastryko. Mama kredką do oczu poprawia napisy na nagrobkach. Powtarza zawsze, że jest pierwszą żoną naszego ojca a ta obecna jest dziwką. Później wszyscy ustawiamy się do zdjęcia. Robimy tak co roku od piętnastu lat przed tym cmentarzem. Widać jak dorastałyśmy na tle grobów. Rok temu był kłopot z wujkiem Gienkiem. Eugeniuszem. Zmarł. W związku z tym pojawił się też problem z drabiną, której zabrakło, bo on był jej właścicielem.
SUZI
Drabiną?
MATYLDA
Nasz grób rodzinny jest na skraju cmentarza tuż obok muru. Z drugiej strony jest parking. Ale parking jest wyżej. Na górce. Zatem, aby nie chodzić dookoła, do głównego wejścia, zawsze ja, moje siostry, mama, ciocie, wujkowie – w tym wujek Gienek, i ich dzieci, schodziliśmy po drabinie na nasz rodzinny grób. Spuszczaliśmy ją od strony parkingu i tak jeden po drugim schodziliśmy. Trwało to trochę. Kilkanaście osób niekiedy musiało zejść. A potem wrócić, bo przez główną bramę nie chcieliśmy wychodzić. Tłoczno. I tak oto rok temu zabrakło drabiny. Wszyscy szukaliśmy wujka Gienka a on przecież, niecałe dwa tygodnie wcześniej, zszedł po tej drabinie do grobu i już tam został a drabinę zabrał ze sobą. Musieliśmy wejść przez bramę. Tak jak każdy. Nie lubię iść z tłumem.
SUZI
Duża jest ta wasza mogiła?
MATYLDA
Ogromna. Dla mnie podobno też jest miejsce.
SUZI
Zadecydowali za ciebie.
MATYLDA
Wolałabym być skremowana i wysypana do morza.
SUZI
Ja też. Ale nie do morza. Podobno z tego proszku, z prochu po nas, robi się kamienie i diamenty. Słyszałam, że w Ameryce to jest modne. Mogłabym być takim diamencikiem. Kupiłby mnie jakiś bogaty Anglik w Antwerpii i dał mnie swojej kobiecie. Wisiałabym na jej szyi. Albo na szyi Joan Collins z Dynastii. Ja, Suzi Carrington, skremowana i oszlifowana.
MATYLDA
Kiedy wrócisz?
SUZI
Od Carringtonów?
MATYLDA
Z Berlina.
D A W N O, D A W N O T E M U… W C Z A S A C H D Z I K I E G O K A P I T A L I Z M U
Rok 1992. To samo mieszkanie. Późny wieczór. Koniec października.
SUZI
Mówiłaś do kogoś?
MATYLDA
Nie… czasami mówię do siebie. Układam zdania, które później napiszę.
SUZI
Wstawiałaś wodę na herbatę?
MATYLDA
Tak.
SUZI
Nie ma tej gwizdałki, Kotek. I uważaj na trzymadełko, potrafi być gorące.
MATYLDA
Trzymadełko?
SUZI
Takie od trzymania czajnika.
MATYLDA
Uchwyt.
SUZI
Uchwyt. Tak. Uchwyt. To takie złe słowo. Trzymadełko brzmi bardziej seksi.
MATYLDA
A tak.
SUZI
Zapalę papierosa i lecę.
MATYLDA
Mogę od ciebie?
SUZI
Palisz?
MATYLDA
Ostatnio spróbowałam.
GABRIEL
Czytasz?
JAGODA
Czytam.
GABRIEL
Na głos.
JAGODA
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?
GABRIEL
Nie śmiej się. Bądź poważna.
JAGODA
Kiedy ja nie potrafię.
GABRIEL
Zamknijcie drzwi od kaplicy i stańcie dokoła truny, żadnej lampy, żadnej świécy, w oknach zawieście całuny. Niech księżyca jasność blada szczelinami tu nie wpada. Tylko żwawo, tylko śmiało.
JAGODA
Jak kazałeś, tak się stało. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?
GABRIEL
Czyścowe duszeczki! W jakiejkolwiek świata stronie: czyli która w smole płonie, czyli marznie na dnie rzeczki, czyli dla dotkliwszej kary w surowym wszczepiona drewnie, gdy ją w piecu gryzą żary, i piszczy, i płacze rzewnie, każda spieszcie do gromady! Gromada niech się tu zbierze! Oto obchodzimy Dziady! Zstępujcie w święty przybytek, jest jałmużna, są pacierze, i jedzenie, i napitek.
JAGODA
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?
GABRIEL
Podajcie mi garść kądzieli, zapalam ją, wy z pośpiechem, skoro płomyk w górę strzeli, pędźcie go z lekkim oddechem. O tak, o tak, daléj, daléj, niech się na powietrzu spali.
JAGODA
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?
GABRIEL
Naprzód wy z lekkimi duchy, coście śród tego padołu, ciemnoty i zawieruchy, nędzy, płaczu i mozołu zabłysnęli i spłonęli jako ta garstka kądzieli. Kto z was wietrznym błądzi szlakiem, w niebieskie nie wzleciał bramy, tego lekkim, jasnym znakiem przyzywamy, zaklinamy.
JAGODA
Mówcie, komu czego braknie, kto z was pragnie, kto z was łaknie.
GABRIEL
Patrzcie, ach, patrzcie do góry, cóż tam pod sklepieniem świeci? Oto złocistymi pióry trzepioce się dwoje dzieci. Jak listek z listkiem w powiewie, kręcą się pod cerkwi wierzchołkiem, jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie, tak aniołek igra z aniołkiem. Teraz razem to mówimy. Jak listek z listkiem w powiewie, kręcą się pod cerkwi wierzchołkiem, jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie, tak aniołek igra z aniołkiem.
JAGODA
I co, dalej? Teraz chyba ty powinieneś, bo aniołek jest…
GABRIEL
Czytaj.
JAGODA
Do mamy lecim, do mamy. Cóż to, mamo, nie znasz Józia? Ja to Józio, ja ten samy, a to siostra moja Rózia. My teraz w raju latamy, tam nam lepiej niż u mamy. Patrz, jakie główki w promieniu, ubiór z jutrzenki światełka, a na oboim ramieniu jak u motylków skrzydełka, w raju wszystkiego dostatek, co dzień to inna zabawka, gdzie stąpim, wypływa trawka, gdzie dotkniem, rozkwita kwiatek.
GABRIEL
Mogli mieć takie imiona: Józio i Rózia, te dzieciaki ze zdjęcia.
JAGODA
Co dalej?
GABRIEL
Słyszysz?
JAGODA
Nie.
GABRIEL
W kuchni.
JAGODA
W kuchni.
GABRIEL
Wstawiłaś wodę na herbatę?
JAGODA
Nie. Kiedy?
GABRIEL
Lecz choć wszystkiego dostatek, dręczy nas nuda i trwoga. Ach, mamo, dla twoich dziatek zamknięta do nieba droga!Czego potrzebujesz, duszeczko, żeby się dostać do nieba? Czy prosisz o chwałę Boga, czyli o przysmaczek słodki, są tu pączki, ciasta, mleczko i owoce, i jagódki. Czego potrzebujesz, duszeczko, żeby się dostać do nieba? Chodź tutaj.
JAGODA
Po co?
GABRIEL
Wstawiłaś wodę na herbatę. W kuchni.
JAGODA
Nie wstawiłam. Czytasz dalej?
GABRIEL
Nic nam, nic nam nie potrzeba. Zbytkiem słodyczy na ziemi jesteśmy nieszczęśliwemi. Ach, ja w mojem życiu całem nic gorzkiego nie doznałem. Pieszczoty, łakotki, swawole, a co zrobię, wszystko caca. Śpiewać, skakać, wybiec w pole, urwać kwiatków dla Rozalki, oto była moja praca, jej praca stroić lalki. Przylatujemy na Dziady.
Nie dla modłów i biesiady, niepotrzebna msza ofiarna, nie o pączki, mleczka, chrusty — prosim gorczycy dwa ziarna, a ta usługa tak marna stanie za wszystkie odpusty.
Bo słuchajcie i zważcie u siebie,
Że według bożego rozkazu:
Kto nie doznał goryczy ni razu,
Ten nie dozna słodyczy w niebie…
JAGODA
Bo słuchajmy i zważmy u siebie,
Że według bożego rozkazu:
Kto nie doznał goryczy ni razu,
Ten nie dozna słodyczy w niebie.
GABRIEL
Jagoda. Przyjdź tutaj. Do kuchni.
GABRIEL
Mówisz do mnie po imieniu?
JAGODA
Robiłeś to już kiedyś?
GABRIEL
Nigdy nie wywoływałem duchów.
JAGODA
To jest twój pierwszy raz?
GABRIEL
Tak Jagoda. Pierwszy raz.
JAGODA
To znaczy, że mamy pierwszy raz jednocześnie i to na Mickiewiczu.
GABRIEL
Można tak powiedzieć.
JAGODA
Podoba mi się.
GABRIEL
Mówimy o Dziadach.
JAGODA
Ten wieczór ma jednak szansę się udać. Pan wygrywa. Będą nagrody.
JAGODA
Tutaj. Widzisz. Cały Mickiewicz. Pisma wszystkie, zebrane i zjebane. Idealne na romantyczny wieczór we dwoje, bo on romantyk był. Świtezianki, Rusałki i Ruchałki. Teraz będziemy odgrywać teatrzyk?
GABRIEL
Coś w tym rodzaju.
JAGODA
Jaką masz dla mnie rolę? Mogę być Nierządnicą w celi Konrada. A ty Konradem. Najpierw Gustawem, ale przelecisz mnie i wtedy staniesz się Konradem. Co ty na to? Taka nasza wersja osobista.
GABRIEL
Gustaw pewnie gumek też nie używał. Nie brzydzi cię to?
JAGODA
Jestem skłonna poświęcić się dla sztuki. Wejść w rolę do końca, tak jak ty chciałeś we mnie wejść aniołeczku.
GABRIEL
Nie chciałem. Dziady, obrzęd, to część druga. Znam to na pamięć.
JAGODA
To po co ci książka?
GABRIEL
Dla ciebie. Będziesz czytać.
JAGODA
Jezu! Że przywołam twojego szefa, teraz będziemy czytali „Dziady”. To się dzieje. This is happening now and I am going slightly mad. You are my angel and I am like a virgin. Mało wypiłam. Polej.
GABRIEL
Raz.
JAGODA
Raz.
GABRIEL
Zgasimy światła i tutaj na środku otworzymy kartonik z kanapką. Obok wódka i sznurek.
JAGODA
Mam się rozebrać?
GABRIEL
Nie. Posłuchaj mnie teraz.
JAGODA
Podnieciłam się z tego wszystkiego. Jakoś ten Mickiewicz już na mnie działa.
GABRIEL
Będziesz od tego miejsca czytać. Po prostu czytaj. Spokojnie. Bez uniesień.
JAGODA
No nie wiem, ta cela Gustawa jest już bardzo wilgotna.
GABRIEL
Skup się. Będzie … miło i niebezpiecznie.
JAGODA
Gabriel?
JAGODA
Aniołeczku, daję ci drugą szansę.
GABRIEL
Chcesz wiedzieć, co się stało z dziewczyną z tych fotografii?
JAGODA
A co się z nią stało?
GABRIEL
Mam to wymyślić. Są tutaj „Dziady”, Mickiewicza?
JAGODA
Są. Nie. Proszę. Ty teraz będziesz recytował mi wiersze?
GABRIEL
Gdzie są? Pamiętasz?
JAGODA
No pamiętam.
GABRIEL
Powiedz.
JAGODA
Aniołeczku! Jesteś najbardziej pierdolniętym aniołeczkiem jakiego w niebie mają. I właśnie dlatego musiałeś trafić do mnie.
GABRIEL
Gdzie są?
JAGODA
Pod „Naszą Szkapą”.
GABRIEL
Śmieszne, śmieszne.
GABRIEL
Kieliszki?
JAGODA
Dwa.
GABRIEL
Jeden wystarczy.
JAGODA
Lecimy z jednego?
GABRIEL
Tak. Polej.
JAGODA
Raz.
GABRIEL
Wypij.
JAGODA
Mogliśmy od tego zacząć ten wieczór.
GABRIEL
Teraz ja.
JAGODA
To byś się nie zagapił na Maryjki.
GABRIEL
Raz.
JAGODA
Pocałuj mnie.
GABRIEL
Co?
JAGODA
Pocałuj.
…
GABRIEL
Teraz… będziemy… przywoływać duchy. Zagubione duszyczki.
JAGODA
Dobrze. Tak. Duszyczki. Ja jestem taką zbłąkaną. Już ustaliliśmy. A ty mnie nawrócisz i przejdziemy Raju bramy. To są proste ścieżki. Nie odstawiaj kieliszka. Mamy pół litra, nie ma popitki bo… zapomnieliśmy Coli z przystanku. Został nam jeden Big Mac.
GABRIEL
Dziś są Dziady.
GABRIEL
Masz wódkę?
JAGODA
W końcu mówisz jak człowiek.
GABRIEL
Anioły też piją.
JAGODA
Wy tam wszyscy w tym niebie najebani latacie.
GABRIEL
I jakąś długą nić.
JAGODA
Chcesz mnie związać?
GABRIEL
Chciałabyś?
JAGODA
Ciekawy fetysz.
GABRIEL
Dziś jest ostatni dzień października.
JAGODA
Wiążesz dziewczyny tylko raz w roku, tego dnia?
GABRIEL
I odwiązuję rok później.
JAGODA
Już wiem! Dziś jest przesilenie jakieś, prawda? Księżyc w pełni, Mars wchodzi do Wenus, ona wysysa z niego atmosferę i wychodzą małe ciałka niebieskie. Znałam takiego świra. W domu dziecka był taki wychowawca. Spuszczał się, jak patrzył nocą w niebo przez teleskop i chyba najdłużej dochodził przy Merkurym. Zawsze życzyłam mu czarnej dziury.
GABRIEL
Przynieś wódkę i kawałek sznurka, jak znajdziesz. Proszę.
JAGODA
Dobrze.
Lubię, kiedy facet mnie o coś prosi.
GABRIEL
W czym pomóc?
JAGODA
Wymyśl jej historię. Co się z nią stało i dlaczego takie zdjęcia tutaj.
GABRIEL
Skoro pisali listy … Jeśli nawet wysłała mu te zdjęcia i do tego krótkie, jak mówisz: dziękuję albo dwa zdania więcej, to nie ma ich tutaj, w mieszkaniu?
JAGODA
Nie ma. Sprawdzałam. Ale dobrze kombinujesz. Pan znowu coś wygrywa.
GABRIEL
Trochę to przerażające. Cudze zdjęcia wiszące nad łóżkiem. Może oni nie żyją.
JAGODA
Dlaczego mieliby nie żyć?
GABRIEL
Ładna. Chyba jest, była, szczęśliwa.
JAGODA
Kto to? Kim była?
GABRIEL
Mam to teraz wymyślić?
JAGODA
Teraz. Nie poruchałeś, ale najadłeś się, to wymyślaj. Skoro nie chcesz stąd wyjść, bo boisz się, że cię ziomale naziole znajdą w nocnym i zatłuką tymi czerwonymi młoteczkami przy szybach, to opowiadaj mi jej historię. Zajmij mi czymś ten wieczór … i noc. Może jeszcze da się ją uratować.
JAGODA
Brawo. Pan jeszcze coś wygra. Morze jest zaprzeczeniem miasta. Totalnym. Miasto jest czarne. Nie widać gwiazd. Nocą wszystko się zlewa ze sobą. Kolory to nie są kolory, to są światła. Miasto jest śmiercią. Morze jest organizmem, żyje i daje życie. Ma kolory. Weź lampkę i zaświeć na ścianę nad tapczanem.
GABRIEL
Zdjęcia.
JAGODA
Dwa zdjęcia. Znalazłam je w książce. Nie pamiętam, jaki miała tytuł. Ale ważniejsze jest to, że przejrzałam wszystkie pozostałe, rozumiesz? Kiedyś miałam taką jazdę jak po kwasie, że jak znalazłam te zdjęcia, to z automatu przeszukałam wszystkie książki. Mam pewność, że są tylko te dwa. Foty z lat dziewięćdziesiątych, bo mają datę. Jedna jest z września 1992 roku a druga z lipca 1999. Na obu pojawia się ta sama dziewczyna. Tylko ona je łączy. Ładna. Może miała coś wspólnego z tym mieszkaniem albo …
GABRIEL
Albo?
JAGODA
Albo to nie ma kompletnie żadnego znaczenia i były w tej książce jako zakładki. Na przykład jakiś chłopiec kochał się w tej dziewczynie i miał te zdjęcia w książce. Czytał, ale ostatnią rzeczą, jaką robił przed zaśnięciem, było spoglądanie na te fotografie. No może nie ostatnią, bo potem sobie trzepał pod pierzynką myśląc o niej.
GABRIEL
Jesteś romantyczką.
JAGODA
Taką jak ten chłopiec. Mógł być podobny do ciebie. Katolik. Kochliwy. Rok 1992. Epoka jaskiniowców. Flinstonowie wtedy dreptali i nie było Wi-Fi. On się zakochuje. Ale ona go odpala. Zlewa go, bo może się nie sprawdzał. Chciał po ślubie a ona przed. Ale pisze do niej. Listy. Długie, piękne i romantyczne. Czyta dużo książek, więc potrafi pisać. Jest w tym bardzo dobry. Pisarz lub poeta. Ona te listy czyta, tylko opowiada mu na co dziesiąty, wielce onieśmielona, ponieważ nie włada tak polszczyzną jak on. Co odpowiedzieć do cholery na listy, które są tak napisane, że dostajesz orgazmu czytając je. Wystarczy, krótkie i zwięzłe: “Dziękuję. Pozdrawiam”. Może niekiedy pisze zdanie więcej, że też go kochała najbardziej na świecie i czasami podsyła zdjęcie, żeby się cieszył. Smsów nie piszą. Takie czasy. Serduszko kredą na asfalcie, „A+T = Wielka Nieskończona Miłość. Lato 1992” – na drzewie, „Kocham Dżesikę z ósmej ce” – markerem na szkolnej ławce. Zastanawiam się tylko nad jedną sprawą i na to ciekawego pomysłu nie mam. Może ty mi Archaniele pomożesz. Na nowszym zdjęciu ona stoi na plaży z małą dziewczynką – tak myślę, że to jest dziewczynka, z trochę starszym chłopcem i jeszcze jakąś kobietą. Ale tej drugiej widać tylko profil.
JAGODA
Tak Archaniele. Mieszkałam wystarczająco długo z różnymi dzieciakami, psycholami, adehadowcami albo po prostu z innymi, żeby teraz, nareszcie, w dorosłości, sobie pochodzić po takim metrażu w pełni wolna, świadoma i sama. Zaraz zadasz inne pytanie, więc już ci na nie odpowiadam. Dostałam to mieszkanie, bez żadnych obciążeń, w takim stanie, jak widzisz. Od kobiety, której nigdy nie widziałam na oczy i odpowiem na kolejne pytanie: to nie jest moja matka, ona nie jest moją rodziną. Mieszkała to krótko, później wynajmowała to kiedyś, komuś. Masz pytania jeszcze?
GABRIEL
Te figurki.
JAGODA
Wiedziałam! Ale chciałam to usłyszeć. Figurki zrobiły nam wieczór. Matka Boża w postaci… policzyłeś je?
GABRIEL
Siedemdziesiąt dwie.
JAGODA
Nie wierzę! Teraz sobie żartujesz.
GABRIEL
Przysięgam. Słowo Archanioła Gabriela.
JAGODA
Dobra. Czyli Maryja w postaci siedemdziesięciu dwóch figurek ceramicznych, plastikowych i z gliny jest tu ze mną od początku, a nie wyglądam na kogoś, kto jest dewotką, więc, bystrzaku, były tutaj, kiedy się wprowadziłam. I zostaną tutaj. Podobnie jak te książki w tym następnym pokoju, a są jeszcze w ostatnim, jak widziałeś.
GABRIEL
Dwa pokoje książek. Jeden z figurkami, meblościanką i tapczanem.
JAGODA
Mogłam przenieść to rozkładane coś do tego z książkami, to byś mnie pokrył. A tak, to zapomniałam jadąc tu, że chcę iść do łóżka z kościółkowym no i chuj Świętego Mikołaja bombki strzelił, jak to się mówi. Gabriel się nie skupił. Poza tym nie ma gum i nie ma fal.
GABRIEL
Co to wszystko tutaj robi?
JAGODA
Jest. Najzwyczajniej w świecie jest. Stoi. Leży. W tym świecie pełnym tylu zmiennych dostałam mieszkanie, w którym ktoś po sobie coś zostawił. Lubię myśleć o tym kimś, wyobrażać sobie kim był. Jaki miał psychiczny profil, skoro kolekcjonował figurki i czytał tyle książek. A jest tutaj cała literatura polska klasyczna i zagranicznej sporo. Lubię wymyślać historię tego miejsca. Ile kaw zostało tu wypitych, odpalonych papierosów, kto się tutaj kochał albo oszukiwał, czy ktoś tu umarł, czy ktoś się tutaj urodził. Myślę sobie o tym wszystkim, kiedy wracam z miasta. Z pracy. Pracuję w knajpie, gdzie rozdaję za duże pieniądze wegetariańskie placuszki z jakimiś eko-bobkami, sama permanentnie będąc mięsożerną. Dlatego taki Big Mac jak ten, jest moim zbawieniem. Ty o zbawieniu coś wiesz, prawda aniołeczku? Wchodzę do tego mieszkania. Patrzę na tę meblościankę pełną figurek Zawsze Dziewicy. Biorę do ręki pierwszą z brzegu książkę i czytam do zaśnięcia. Następnego dnia biorę kolejną. Nigdy nie kontynuuje poprzedniej. Rozumiesz? To jakby codziennie zaczynać inne życie. Ale przerobiłam już tyle, że zdążyłam zapamiętać, że na pewno tych o morzu jest najwięcej.
GABRIEL
O morzu?
JAGODA
Tak. Nie ma fal, nie ma fal, nie ma, nie ma fal, fal nie ma fal …
GABRIEL
Dawid Podsiadło.
I
GABRIEL
Czyje to mieszkanie?
JAGODA
Moje. Mówiłam przecież.
GABRIEL
Duże. Mieszkasz tu sama, nie masz lokatorów?
JAGODA
Mam chłopaka, męża i kochanka. Trzy pokoje. Każdy ma własny. Ja siedzę w kuchni i robię im żarcie, a wszyscy spotykamy się w łazience, gdzie się ruchamy w wannie. Jakieś pytania?
GABRIEL
Masz poczucie humoru.
JAGODA
Myślisz, że sprowadzałabym cię tutaj gdybym miała kogoś? Przyjechaliśmy tu, bo tego chciałam.
GABRIEL
Nie znam cię. Myślałem tylko o kimś, z kim dzielisz takie duże mieszkanie. To nie musi być chłopak.
JAGODA
Nie lubię i nie chcę z nikim mieszkać.
GABRIEL
To przez dom dziecka?
JAGODA
Mam ci opowiedzieć historię swojego życia teraz, między frytkami a krówskiem?
JAGODA
No właśnie. Zatem, logiczne pytanie następne: czy jesteś aniołem, którego nasienie nie zapładnia?
GABRIEL
Pojebało cię.
JAGODA
Odpowiadaj.
GABRIEL
Nie, nie jestem aniołem.
JAGODA
Impotentem?
GABRIEL
Nie wiem. Raczej nie. Boże mój.
JAGODA
Tylko ten twój. Nie jesteś aniołem, nie jesteś impotentem i nie zabrałeś gumek, ale chciałeś mnie przelecieć. Jaki status ma ten numer, który chciałeś tu ze mną odjebać? Co?
GABRIEL
Uspokój się! Nie wiedziałem, że to się tak skończy. Nie noszę przy sobie takich rzeczy.
JAGODA
Nosisz pewnie kropidło co? Przyjechałeś tu ze mną. Zaczęliśmy lizać się od centrum. Autobus jechał jakieś dobre pół godziny. Wsadzałeś mi w majtki, aniołeczku, swoje ciemne od rac łapska.
GABRIEL
Nie odpalałem rac!
JAGODA
No ale łapska! Po drodze poszliśmy do Maka po szamę i teraz tutaj mnie chciałeś skroplić, żebyśmy powili dziecko rewolucji a potem zjedli frytki i krówsko w bułce sezamowej?! Ja tej ciąży bym nie mogła usunąć, bo to Dzieło Boże jest! Kurwa mać! Mówisz, że stąd nie wyjdziesz. To co ja mam z tobą zrobić? Chcesz mnie gwałcić, ale wcześniej schowasz te figurki, żebyś miał czyste sumienie?!
GABRIEL
Nie mów tak do mnie. Nic o mnie nie wiesz. Nie chciałem tu przyjeżdżać. To znaczy chciałem. Tak wyszło. Było miło. Przecież było nam dobrze. Uciekliśmy razem z tej zadymy. Nie jestem naziolem. Widzisz gdzieś u mnie tatuaż SS? Mówię do ciebie po niemiecku? Nie chcę cię zgwałcić. To ty mnie zaczęłaś całować. Może nie pamiętasz. Ale ja to pamiętam, tak jak twoje imię. Nie wiem, czy uratowałem ci życie, ale zdrowie owszem. Widziałem cię już z daleka przed tym kościołem. Spodobałaś mi się. Nie interesuje mnie, po której stronie kto jest! Chcę, żeby każdy był na swoim miejscu, gdzie jest mu dobrze i nie utrudniał tego samego innym. Ty myślisz, że pieprzę farmazony, ale ja w to wierzę. W banały wierzę. W wartości. Dobra, to nie ma sensu, wychodzę. Ej, ej, nie płacz. Nie płacz.
JAGODA
Jestem głodna.
GABRIEL
Ja też.
JAGODA
To co kupiliśmy zostało w przedpokoju. Przynieś tutaj.
GABRIEL
Chodźmy do kuchni.
JAGODA
Nie. Tam nie. Tutaj jest lepiej, są te Matki Boskie. Będziesz jadł, to sobie popatrzysz na nie. Policzysz, ile ich jest, bo nigdy nie mogłam się doliczyć.
GABRIEL
Może jednak wejdę do kuchni, żeby odgrzać jedzenie?
JAGODA
Po to można tam wejść. Nie mam mikrofali. Jest piekarnik.
GABRIEL
Dobra. Zjedzmy zimne.
JAGODA
Zimne Big Mac-ki w towarzystwie Archanioła Gabriela. Ciało Chrystusa.
GABRIEL
To znaczy?
JAGODA
Wyskakuj Gabryś z tego, co tam masz. I kurtkę też chcę zobaczyć.
GABRIEL
Jesteś bardzo dziwna, wiesz?
JAGODA
Wiem. A ty jeszcze nie wiesz jak bardzo. Kieszenie, kieszonki, raz, raz, raz!
GABRIEL
Nie zrobię tego. Nie jestem na policji.
JAGODA
Teraz to policja jest z wami, to nie musisz pokazywać, ale zrób to dla mnie, na mój rozkaz albo po prostu Gabryś wypierdalaj. To jest moje mieszkanie.
GABRIEL
Chcesz sprawdzić czy mam nóż, czy cię mogłem zabić?
JAGODA
Nie, nie, nie. Noża się nie boję. To inaczej. Masz Gabryś, aniele mój, gumki?
GABRIEL
Prezerwatywy?
JAGODA
Tak bystrzaku z katechezy. Teraz jesteś na lekcji: „Wychowanie seksualne i przysposobienie do życia w stadzie”, czyli na takiej, której nie ma w szkołach w tym kraju. Gdzie masz kondomy?
GABRIEL
Nie mam.
GABRIEL
Może porozmawiajmy. Co cię tak wkurzyło?
JAGODA
Nie przyszłam tu z tobą rozmawiać! Chcesz pogadać, to idź na spotkania oazowe o Maryjkach i Jezusku i ich toksycznej relacji.
GABRIEL
Jagoda? Jagoda, prawda? Masz na imię Jagoda.
JAGODA
Brawo. Ale to niewiele. Pan nie wygrywa. Nie ma nagród.
GABRIEL
Nie wyjdę stąd.
JAGODA
Nie ma fal, nie ma fal, nie ma, nie ma fal, nie ma fal, fal nie ma fal, wypierdalaj – jak nie śpiewał Dawid Podsiadło.
GABRIEL
Ty mnie tu zaprosiłaś! Mogłaś dostać od tych kolesi. Obiliby cię.
JAGODA
Za to ty mnie uratowałeś! Obrońco Świątyń i pedo-kato-purpurowych grubasków! A kiedy pozostali naziole chcieli mnie rozerwać na kawałki, chociaż podejrzewam, że najpierw by mnie zerżnęli na środku placu, to powiedziałeś, że jestem twoją dziewczyną i sam to załatwisz. Pięknie to wymyśliłeś. Zaimponowałeś mi taką postawą. O jakie było zdziwienie na tych obliczach myślami nie tkniętymi. Próbowali reagować, otwierali usta tak szeroko, że można w nie było ładować marchew nieobraną, wkładać te bejsbole, które mieli przy sobie albo wielkie czarne kutangi i kręcić raczej nie soft-porno. Łyknęli to, jak już nie powiem co i puścili nas, żebyśmy żyli długo i szczęśliwie. Plus jeszcze taki, że masz długie włosy a nie lubię łysych. Minus taki, że oni by mnie dobrze przelecieli. Widziałam to w ich oczach. Za to ty kiedy miałeś przed chwilą taką okazję, to zająłeś się katechezą – temat: Oczy Maryi Zawsze Dziewicy.
GABRIEL
Zaprzeczysz, że cię uratowałem?
JAGODA
Niestety nie.
GABRIEL
Wiesz, po której stronie stałem. Nie po to tam byłem, żeby teraz tutaj, kiedy te figurki wszędzie naokoło porozstawiane, robić ze świętości żarty.
JAGODA
Żarty?! Typie! Jak masz na imię? Przypomnij!
GABRIEL
Ty sobie przypomnij. Ja zapamiętałem twoje.
JAGODA
Kilkaset osób je krzyczało, kiedy twoi ziomkowie naziole wciągali mnie do tajemniczego kręgu, więc mogłeś zapamiętać. Łatwo było.
GABRIEL
Krzyczeli Joda. Nie, Jagoda!
JAGODA
Joda, bo tak mnie nazywają od zawsze. Lubię „Gwiezdne Wojny” od dziecka, w domu dziecka.
GABRIEL
Jesteś z domu dziecka?
JAGODA
Nie zmieniaj tematu! Imię mi powiedz. Albo czekaj. Przecież to proste. Chwila. Miałam skojarzenie z jakimś Ewangelistą. Chyba. Ale nie Mateusz. Może Judasz, co?
GABRIEL
To nie jest śmieszne. Poza tym on nie był Ewangelistą. Oficjalnie.
JAGODA
No ale wszystko się zgadza. Pasuje jak ulał. Teraz to jesteś dla nich Judasz. Masz przecież dziewczynę – wiedźmę, bo sam tak krzyczałeś, żem twoja. Teraz po wszystkim będą planować jak cię skasować. Nie chodź pod drzewami lepiej, bo gałęzie nisko.
GABRIEL
Mam na imię Gabriel. Był taki Archanioł. Mogło ci się z tym skojarzyć.
JAGODA
Ale oczywiście, kurwa, że tak! Gabriel! Gabriel, mój Anioł Archanioł, szef wszystkich aniołów od bejsboli, uratował mnie i ja, Cnotka, chciałam za to mu dać pomoczyć. To jest historia, że myślę, że nikt nam w nią nie uwierzy, ani twoi ani moi. Albo może ty naprawdę jesteś aniołem. Takim jak w tym filmie „Niebo nad Berlinem”. Teraz mi się przypomniało. Podobał mi się ten film. Czyli co? Jesteś aniołem, który był sobie zleciał do Warszawy. Tak sobie chodził, chodził, doglądał grzeszników. Tu kawę z mlekiem migdałowym sobie kupił na wynos, tu kebab wszamał. Albo raczej falafelka, bo anioły są wegańskie. Aż w końcu przyszedł czas rzeczywistej misji: uratować jedną zbłąkaną duszyczkę, czytaj, wiedźmę. W zamian ona rozłoży nogi i przyjmie nasienie anielskie. A propos … Co masz w kieszeniach?
JAGODA
Nie! Kurwa. Nie wierzę w to, co słyszę. No tak! Przecież ty jesteś obrońcą świątyń! Świętojebliwca przywlokłam. Żmiję chciałam hodować.
GABRIEL
Chodźmy gdzieś indziej albo … bo może … zbiorę je i schowam do szuflady.
JAGODA
Wiesz co? Mam propozycję! Może ty zmów z każdą figurką maryjską po zdrowaśce i wówczas będziesz sobie tak kilkadziesiąt razy szczytował, co ty na to? Myślę, że spełnisz się. Winy odkupisz, żeś się z taką jak ja chciał przeruchać. Grzech ciężki, że cię wiedźma chciała do piekła zaprowadzić. Na grilla! Na ruszt z nią! A ty uważaj na usta, bo przed chwilą ssałeś jej sutki. Wypijałeś truciznę, nie mleko i usta twoje są piekielne od teraz. Musisz napić się święconej wody. Ale to nie tutaj. Tu jest tylko wódka i to niekonsekrowana. Kościoły jutro otwierają. Idź i przyjmij, co ci tam dadzą do japy. Drive thru! You and your fuckin’ church! But I am not down on my knees – jak nie śpiewała Madonna.
GABRIEL
Co robisz?
JAGODA
A na co to wygląda? Ubieram się i spadam.
GABRIEL
Zaczekaj!
JAGODA
Nie dostaniesz opłatka ode mnie.
GABRIEL
Dokąd idziesz? Zostawisz mnie tutaj?
JAGODA
Właśnie! Przecież to moje mieszkanie. Ty wychodź!
GABRIEL
Co to jest?
JAGODA
GDZIE?
GABRIEL
Tu. I tutaj. Wszędzie.
JAGODA
Figurki.
GABRIEL
Maryjki.
JAGODA
Maryjki, Maryjki. Mają ryjki te Maryjki. Chodź.
GABRIEL
Czekaj. Nie mów tak.
JAGODA
Jak?
GABRIEL
To są Matki Boże.
JAGODA
Figurki.
GABRIEL
Możemy je?
JAGODA
Że co? Mają się dołączyć?
GABRIEL
Możemy iść do innego pokoju?
JAGODA
Dlaczego? Tylko w tym jest łóżko, tapczan.
GABRIEL
Ale one, one na nas patrzą.
JAGODA
Co?!
GABRIEL
Nie będę przy Matce, Matkach.
JAGODA
Ssij, nie gadaj głupot.
GABRIEL
Już. Moment. Ale …
JAGODA
Co ale?
GABRIEL
Te figurki?
JAGODA
Co z nimi?
GABRIEL
Patrzą.
JAGODA
Nie! Nie wierzę. O czym ty koleś mówisz? Stoją sobie tutaj od wielu, wielu lat. Pewnie niejedno widziały i tak dalej i teraz co? Będą nagle patrzyły na ciebie i od tego patrzenia zrobią się mokre? Mi to nie przeszkadza. Nie będę zazdrosna. To nawet podniecające.
GABRIEL
Bardzo bluźnisz.
Pierwsze piętro w bloku bez widny. Niewysoko, ale też nie za nisko. Można rozmawiać z sąsiadami, jeśli mieliby na to ochotę. Lamperia korytarza jest odświeżona delikatnym różem. Mieszkanie w tej części bloku jest samotne, co wskazuje na to, że należy do większych i nie częstuje się przestrzenią za ścianami korytarza z innymi. Na parapecie okna stoi duża paprotka, liście ma intensywnie zielone przełamane zasuszonymi w kolorze ostrej żółci. Drzwi bez numeru. Widać jedynie ślady po cyfrach, które przechowały dawny kolor farby, a ten wyblakł i pastel w odcieniu seledynu zamienił się w jasnoszary, który nie kontrastuje z całym korytarzem; a przeciwnie, zlewa się w masę, z której można ulepić cukierki o blaszanej fakturze. Te drzwi to nie jest brama Torii – przejście do tajemniczego ogrodu, chociaż wśród kilkunastu mieszkań w tym bloku może właśnie tutaj wydarzyło się coś szczególnego skoro numer pozostał wspomnieniem. Klamka jest metalowa, frezowana, wyrobiona, to znaczy lekko kłaniająca się w dół. Drzwi otwierają się na zewnątrz, na prawo i wówczas zapraszają światło południowego słońca, przefiltrowane przez paproć. Dzwonek został zdemontowany a ślady po nim zaklejone białą taśmą do uszczelniania rur kanalizacyjnych. W drzwiach są trzy zamki. Solidnie osadzone dwa nad klamką i jeden zwyczajny, na krótki klucz, poniżej. Kiedy drzwi otwierają się, słychać skrzypiące zawiasy.